sobota, 1 marca 2008

Nikifor -88 letnia Krystyna Feldman- na zmianę nigdy nie jest za póżno

Feldman to wielka bestyja -honorowa w moim bestiariuszu. Rzadki okaz pozytywnego życia, osierocona wczesnie przez ojca, długowiecznie robu swoje- gra z dystansem, sukces w najpóżniejszym możliwym wieku. BESTYJA - na-sukces-nigdy-ni-jest-za-póżno
Przeistaczając się w Nikifora Krystyna Feldman codziennie na półtorej godziny oddawała się w ręce charakteryzatorki - Marii Dziewulskiej. Pokornie, nawet wtedy, gdy sprawiało jej to ból, pozwalała dorabiać sobie zarost, włosy w uszach. Każdego dnia hamowała swój temperament i ukrywała energię, aby chodzić wolniej. Chociaż wzroku mógłby pozazdrościć jej nie jeden młody człowiek, nosiła zaburzające jej widzenie szkła z określonymi przez operatora Krzysztofa Ptaka dioptriami. Nikifor nosił okulary. Zerówki nie sprawdzają się przed kamerą, dając niepożądane refleksy. Nie miała wyboru. Przed rozpoczęciem zdjęć odwiedziła poznańskiego logopedę, aby dowiedzieć się co zrobić, aby mówić niewyraźnie - tak, jak Nikifor, który nie dość, że miał wysuniętą dolną szczękę, to jeszcze jego język był częściowo zrośnięty z podniebieniem. Specjalista nie mógł jej wiele pomóc, dlatego sama wymyśliła dla siebie specjalne ćwiczenia. Potem, na planie, Krzysztof Krauze nie raz krzyczał do niej, jak sama wspomina: Niewyraźnie. Jeszcze raz. Za wyraźnie. Jeszcze raz. O, już, już, ujjjj, niewyraźnie. Jeszcze raz. Teraz może być. Ostatecznie aktorka doprowadziła do tego, że niektórzy mieszkańcy Krynicy brali ją za prawdziwego Nikifora. Widziałam Nikifora mając 7 lat. Mieszkaliśmy wtedy w Krakowie i z mamą jeździłam do Krynicy. Zobaczyłam jakiegoś człowieczka siedzącego na murze, trochę się go przestraszyłam, jak to dziecko, i odeszłam, wołając: Mamo!. Mama mnie uspokoiła: Nie bój się, on nic złego nie robi, tylko obrazki maluje. Notabene: Mamusiu moja kochana, już nieżyjąca, mogłaś wtedy jakiś obrazek kupić. Nie przyszło ci to do głowy (uśmiech). Z tego, dzięki niektórym mediom, z którymi potem się trochę rozprawiłam, urosło coś niesamowitego: że niemal jasność mnie ogarnęła. Stanęłam jak gromem rażona i prawie wykrzyknęłam: Mamusiu, ja za kilkadziesiąt lat będę go grała w reżyserii Krzysztofa Krauze, którego wtedy chyba jeszcze na świecie nie było. To są bzdury i androny!To było pięć lat temu. Pod Krynicą, w okolicy Starego Sącza kręciliśmy "Boże skrawki" . Krzysztof (Krauze) był w Krynicy. Joasia (Kos), żona, czytała kiedyś ze mną wywiad w "Gazecie Wyborczej", przy którym wydrukowano moje zdjęcie. Wpadło jej do głowy, że jest tu jakieś podobieństwo. Krzysztof był zdecydowany, ale pytał gdzie mnie można znaleźć? Włosiński natychmiast mu na to odpowiedział: Jest tu, w Krynicy. Widziałem ją. Na następny dzień Krzyś przyszedł na plan. Akurat miałam wolny dzień. Wszedł. Pokazał mi dużą fotografię i zapytał: Kto to?. Ja na to: Nikifor Krynicki!. Na co on, byliśmy jeszcze per pan, per pani: Pani go będzie grała. Przyznam się, że naprzód, jak to się pięknie mówi po literacku, zbaraniałam. Była to jakaś taka ekscytacja - bójcie się Boga, cóż to za wyzwanie dla aktora, ale równocześnie był strach. Jednak gdy spojrzałam w te oczy (Krzysztofa), a w nich ujrzałam pełne zaufanie, to wiedziałam, że strach można tylko chować do kieszeni i trzeba brać się do roboty. Ale była to bardzo duża odpowiedzialność.
Pozostawił po sobie tylko takie podstawowe powiedzenia, jak: Bo o kolor trzeba prosić. Piękne zdanie. Gdzie prosić? Wiadomo, u Boga. Zły kolor wybiera mówił do Włosińskiego. Powtarzał: Nikifor może malować świętych, bo Nikifor był w piekle, był w niebie, ze świętymi rozmawiał. To był ten jego świat. Ja też ze świętymi rozmawiam
... Cały czas żartowała, a raz nawet dała mały popis gry aktorskiej, prezentując to, jak musiała "bełkotać" będąc Nikiforem.

Brak komentarzy: