piątek, 8 sierpnia 2008

Mantra Czaszki z Tybetem w tle -polecam


TYBET: Eliot Pattison Mantra czaszki [tom 1] Woda omywa kamień [tom 2] Kościana góra [tom 3] Piękne duchy [tom 4]
"Nazywali to schodzeniem na czworaki. Wysoki, chudy jak szkielet mnich balansował na krawędzi stupięćdziesięciometrowego urwiska, za cała podporę mając tylko przenikliwy himalajski wiatr. Shan Tao Yun zmrużył oczy, by lepiej widzieć chwiejącą się postać. Serce podeszło mu do gardła. To Trinle szykował się do skoku – Trinle, jego przyjaciel, który jeszcze tego ranka szeptem pobłogosławił mu stopy, by nie rozdeptywały owadów na swej drodze.
Rzuciwszy taczki, Shan puścił się biegiem.
Gdy Trinle przechylił się poza skraj urwiska, podmuch wznoszącego się powietrza zdarł mu z szyi khatę, namiastkę szala obrzędowego, którą w tajemnicy nosił pod ubraniem. Shan pędził zygzakiem, omijając wymachujących młotami i kilofami mężczyzn, dopóki nie potknął się na żwirze. Gdzieś z tyłu rozległ się gwizdek i, tuż po nim, gniewny okrzyk. Wiatr igrał z brudnym strzępem białego jedwabiu, kołysząc nim chwilę nad głową Trinlego, aż wreszcie z wolna uniósł go ku niebu. Więźniowie zwrócili oczy ku płynącej w górze khacie, nie z zaskoczeniem, ale z nabożną czcią. Wiedzieli, że każde zdarzenie jest znaczące, największe zaś znaczenie kryją w sobie często takie właśnie subtelne, nieoczekiwane działania samej natury.
Strażnik krzyknął ponownie, ale nikt nie powrócił do pracy. Była to żałośnie piękna chwila: biały szal tańczący na kobaltowym niebie, dwie setki wynędzniałych twarzy zwróconych w górę w nadziei objawienia, niepomnych kar, jakie bez wątpienia czekają więźniów za zmarnowanie choćby minuty. Była to jedna z tych chwil, jakich Shan nauczył się oczekiwać w Tybecie.
Ale Trinle, balansując na skraju urwiska, jeszcze raz zwrócił w dół spokojne, wyczekujące spojrzenie. Shan widywał już więźniów schodzących na czworaki: wszystkich z tym samym radosnym wyczekiwaniem na twarzach. To zawsze odbywało się właśnie tak, niespodziewanie, jak gdyby nagle podszepnął im to niesłyszalny dla innych głos. Samobójstwo było ciężkim grzechem, nieuchronnie pociągającym za sobą odrodzenie w niższej formie życia. A jednak życie na czterech kończynach mogło się wydawać kuszące wobec życia na dwóch w chińskim obozie pracy przymusowej.
Gramoląc się w najwyższym pośpiechu, Shan chwycił Trinlego za ramię, gdy ten już, już pochylał się nad przepaścią. W tej samej chwili zrozumiał jednak, że źle zinterpretował jego zachowanie. Mnich po prostu przyglądał się czemuś. Dwa metry niżej, na skalnym występie, na którym z trudem mieściło się gniazdo jaskółek, leżał mały, lśniący przedmiot. Złota zapalniczka.
Wśród więźniów przemknął szmer podniecenia. Wiatr zagnał khatę z powrotem nad grań i teraz opadała gwałtownie na stok piętnaście metrów od terenu robót.
Strażnicy wbiegli już między nich, chwytając wśród przekleństw za pałki. Gdy Trinle odsunął się od urwiska, przyglądając się spływającemu w dół skrawkowi jedwabiu, Shan wrócił do swych wywróconych taczek. Przy stercie rozsypanego gruzu stał sierżant Feng. Ociężały, siwy, ale zawsze czujny, notował coś do raportu. Budowa dróg była pracą w służbie socjalizmu. Zaniedbując obowiązki, popełniało się jeszcze jeden grzech przeciwko ludowi.
Ale gdy wlókł się niemrawo na spotkanie z gniewem Fenga, w górze rozległ się okrzyk. Dwaj z więźniów poszli po khatę. Dotarli do kamiennego usypiska, gdzie wylądowała, ale teraz cofali się na klęczkach, zawodząc zapamiętale. Ich mantra uderzyła w stojących w dole niczym podmuch wiatru. Jeden po drugim, słysząc ją, opadali na kolana, włączając się w śpiew, aż ogarnął on stopniowo całą brygadę, od wzgórza po zaparkowany niżej, przy moście, rząd ciężarówek. Stał tylko Shan i czterech innych, jedyni Chińczycy wśród więźniów.
Feng ryknął wściekle i ruszył pędem, dmąc w gwizdek. Śpiew więźniów w pierwszej chwili zbił Shana z tropu. Nie było przecież samobójstwa. Ale słowa nie dały się pomylić z niczym innym. Była to inwokacja rozpoczynająca ciąg wskazówek pozwalających zmarłemu wyzwolić się z bardo i odnaleźć właściwe wcielenie.
Żołnierz w kurtce z naszytymi czterema kieszeniami, oznaką najniższej rangi w Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, ruszył truchtem pod górę. Porucznik Chang, oficer straży więziennej, szepnął coś Fengowi do ucha, na co sierżant krzyknął na Chińczyków, by rozebrali odkryty przez tybetańskich więźniów kopiec. Shan, potykając się na kamieniach, skierował się tam, gdzie leżała khata, i ukląkł obok Jilina, ospałego, potężnego Mandżura. Wpychając szal do rękawa, dostrzegł na gburowatej twarzy osiłka błysk podniecenia. W nagłym przypływie energii Jilin rozgarnął gruz.
Nieoczekiwane znaleziska nie były niczym niezwykłym dla idącej w pierwszym rzucie ekipy przydzielonej do usuwania największych głazów i luźnych odłamków skał. Często zdarzało się, że wzdłuż tras wytyczonych przez saperów ALW napotykano to rozbity garnek, to znowu czaszkę jaka. W kraju, gdzie wciąż jeszcze oddawano zmarłych sępom, nie dziwiły nawet znajdowane tu i ówdzie ludzkie szczątki.
Wśród gruzu ukazał się na wpół wypalony papieros. Jilin porwał go z radosnym pomrukiem, gdy obok nich pojawiła się para wyglansowanych na błysk oficerek. Shan przysiadł na piętach, odchylając się w tył, i ujrzał nad sobą Changa. Twarz porucznika gwałtownie się zmieniła. Dłoń powędrowała do pistoletu u pasa. Ze zdławionym okrzykiem zgrozy oficer cofnął się za plecy Fenga. Tym razem 404. Ludowa Brygada Budowlana wyprzedziła sępy. W obramowaniu odgarniętych głazów spoczywały zwłoki mężczyzny. Pierwsze rzuciły się Shanowi w oczy buty trupa, kosztowny zachodni model z najprawdziwszej skóry. Z trójkątnego wycięcia czerwonego swetra wyzierała śnieżnobiała koszula.
- Amerykanin – szepnął Jilin głosem pełnym czci, nie dla zmarłego, ale dla jego ubrania.
Mężczyzna miał na sobie nowe niebieskie dżinsy – nie marny chiński drelich, do którego u ulicznych handlarzy kupowało się podrobione zachodnie naszywki, ale oryginalny amerykański produkt. Do swetra przypięty był emaliowany znaczek: dwie skrzyżowane flagi, amerykańska i chińska. Dłonie trupa spoczywały na brzuchu – zmarły wyglądał jak gość hotelowy drzemiący w oczekiwaniu na podwieczorek.
Porucznik Chang szybko doszedł do siebie.
- Dalej, do diabła! – warknął, wypychając Fenga do przodu. – Chcę zobaczyć twarz.
- Będzie śledztwo – wypalił bez namysłu Shan. – Nie możecie tak po prostu…
Chang kopnął go, niezbyt mocno, jak człowiek nawykły radzić sobie z niesfornymi psami. Klęczący obok Jilin uchylił się, odruchowo osłaniając głowę rękoma. Zniecierpliwiony porucznik zbliżył się do trupa i ujął go za kostki. Rzuciwszy Fengowi poirytowane spojrzenie, wyszarpnął ciało spod okrywających je jeszcze odłamków skał. Nagle krew odpłynęła mu z twarzy. Odwrócił się i wykrzywił, ogarnięty falą mdłości. Trup nie miał głowy."
http://www.forumksiazki.pl/topics43/eliot-pattison-mantra-czaszki-vt2689.htm

chciałabym to mieć

Timon Screech
"Erotyczne obrazy japońskie 1700-1820. Przestrzeń Przepływającego Świata"
Kraków, Universitas 2002

Celem książki jest zaprezentowanie japońskich obrazów erotycznych - zwanych powszechnie shunga (dosł. "obrazy wiosenne", tworzonych w epoce Edo (1603-1868); zwłaszcza tych z XVIII i XIX w.

ksiażki pocieszajace

szukam książek pocieszających, z dobrym zakończeniem
ale nie wiem jak je znależć
znalazłąm ale nie czytałam
Sushi dla początkujących -autor Marian Keyes
przeczytałam
cudowne życie edgara minta autor brady udall -po strasznych latach 'czy może być jeszcze gorzej" dobrze się kończy

piątek, 30 maja 2008

10 lat poszukiwania dawnych Chin


TUSZ I PęDZEL RęKą EUROPEJKI

FABIENNE VERDIER
PASAżERKA CISZY
tusz i pędzel
w galerii
wywiad z fabienne

piątek, 11 kwietnia 2008

ranking ksiażek naj

ranking ksiażek najbardziej rekomendowanych w biblionetce
http://www.biblionetka.pl/statystyki.asp

zupa z granatów

Proponuję ksiażkę: Zupę z granatów Marsha Mehrando listy książek pocieszajacych
biblionetka -polecane
fajna-bo umiałam się na niej skupić
fajna- bo niewielką
fajna dla depresyjnie nie-głodnych
fajna-bo ciekawe przepisy kuchni perskiej
fajna-bo niesamowita wiedza o przyprawach jako -psycho-przyprawach
ale niebezpieczną bo strasznie pobudza apetyt-wiec konicznie trzeba mieć coś do jedzenia
recenzja z netu
Gęsta zupa z granatów, słynna receptura Mardżan Aminpur, przede wszystkim ma na celu przywracać równowagę w organizmie. Wyrównywać poziomy humorów. Nie dziwne więc, iż stała się tytułem powieści Marshy Mehran. Powieści pełnej aromatów i smaków, ale też właśnie ludzkich humorów, których nierówne poziomy zwykle prowadzą do wszelkich niesnasek. Szczególnie zaognionych, gdy nagle w pobliżu pojawia się ktoś obcy. Ktoś inny, dziwny, odstający od utartych ścieżek i wyświechtanych umundurowań. Jak właśnie tu... gdy pewnego dnia, w powietrzu Zielonej Wyspy uniosła się woń Persji...
„Albo tu pachnie niebem, albo nie wiem czym...” Przyznali pewnego dnia Irlandczycy, gdy po raz pierwszy uświadomili sobie istniejące w powietrzu mieszanki kardamonu i imbiru, wody różanej, basmatu, estragonu i cząbru... Tak, zapach tego pamiętnego ranka, zapowiadał początek zmian. Ale nie wszyscy wciągnęli go radośnie w płuca, wymiatając codzienność, choć nawet w tej zapadłej dziurze, jaką niewątpliwie jest Ballinacroagh, władanej przez Thomasa McGuire'a, obudziła ona zziębnięte zmysły. Tego dnia spotkały się dwa światy. Zmysłowy Iran i chłodna Irlandia. Kraje podobne w swej baśniowości, ale jakże odmienne. Nic dziwnego, że Cafe Babilon odepchnęła początkowo egzotyką nawet tych najodważniejszych. Jednak czy można jej się długo opierać?
W dobie natrętnej migracji na Zieloną Wyspę dotarły chyba wszystkie narodowości. Irlandczycy jednak, choć z początku wydawali się mili, jednakowoż okazali się być dość konserwatywni w swych, często dla wielu specyficznych, poczynaniach. Co więcej, ich otwartość, nie do końca okazała się być tym, co inni za takową uznawali. Powierzchowna, może ugrzeczniona, nie była przepełniona prawdziwą i dogłębną serdecznością. Z drugiej strony, jak im się dziwić, gdy obcy z takim rozmachem zaczęli najeżdżać ich spokojny dotąd kraj. Dlaczego trudno się dziwić, że chłodni sprzymierzeńcy niskich facetów z garncami złota nie otwierali się, nie dopuszczali do siebie nikogo poza „swoimi”. I choć czas to powoli zaciera, wciąż tak jest. Dlatego powieść Mehran, debiut tak podobny do Czekolady, jest jak najbardziej szczery, prawdopodobny i przede wszystkim, bardzo „na czasie”. Autorka przedstawiając perypetie Mardżan, Lejli i Bahar, sióstr, które z bagażem ciężkich doświadczeń oraz tajemnicą umknęły z Iranu, by ukryć się na Zielonej Wyspie, w rzeczywistości zaczerpnęła z irlandzkiej codzienności. Świata, który stał się tyglem przeróżnych kultur. Ale też, choć przyrównywana do Czekolady, Przepiórek w płatkach róży czy Mistrzyni przypraw, stworzyła własną opowieść. Zbieżną wyłącznie w wykorzystaniu smaków i osobistych doświadczeń, w które jako bardziej obywatelka świata, niż jednego państwa, jest nadzwyczaj bogato wyposażona.
Bohaterki jej powieści, trzy siostry, które zakładają Cafe Babilon, to: Mardżan, pełna werwy, wciąż młoda; narzekająca i zrzędliwa Lejla, oraz zwykle przygnębiona, melancholijna Bahar. Wszystkie niosą w sobie tajemnice, pragnienia i marzenia, ale też obawy. Naznaczone są strachem przeszłości, ale i magią Persji, którą pragną wszystkim ofiarować. Szczególnie mieszkającym w tej „krainie zwariowanych owiec i serpentyn dróg...”. I w ten sposób świat Irlandii i Iranu się miesza. Ludzie i uczucia wszędzie takie same, mogą się ze sobą dogadać. A miłość... cóż, jak krasnoludki i inne baśniowe stwory, obecna jest w każdym miejscy. Nie trzeba długo czekać, by zadziałała magia obydwu światów, splatając się ciasno i wydając własne owoce.
Choć opowieść ta raczej ucieszy żeńską część czytelników, to fani samej Irlandii płci obojga na pewno odnajdą w niej miłość autorki do celtyckiego świata, oraz jej własne, charakterystyczne spostrzeżenia. Świetnym dodatkiem są oczywiście elementy kuchni irańskiej, które autorka hojną ręką rozrzuca po stronach. Może i osobowości bohaterów wydadzą się niektórym stereotypowe, ale z dorzuconą odrobiną łagodności, sprawiają wrażenie, jakby Marsha Mehran chciała zmienić swoją powieść w bajkę.
Właściwie pytanie jest jedno: Tylko czy potrzebna nam kolejna Czekolada? Moim zdaniem tak, bo Zupa z granatów to na pewno nie plagiat. To walka nie o przekazanie kultury ale opowieść o usilnym zapomnienie zła, ucieczce od koszmaru codzienności, odnalezieniu własnego raju, pragnieniu szczęścia. Jednak czy to jest możliwe? Czy koszmar nie przypomni o sobie? Bo granat, pomimo przypisywanej mu symboliki śmierci i zła, to przede wszystkim nadzieja. Zbiór maleńkich ziarenek, które mogą być początkami czegoś innego... Każde z nich, jeżeli tylko damy mu szansę. Ale w twardawej otoczce, z którą nie każdemu może się chcieć zmierzyć.
Persja na Zielonej Wyspie
Tytuł książki: Zupa z granatów
Autor recenzji: Marzena Kowalska (2006-09-11)

czwartek, 10 kwietnia 2008

zapachy do jedzenia oczami

książki z zapachami i dobrym jedzeniem
oczywiście nie pamiętam tytułów ale jestem na tropie
Zupa z granatów- właśnie przeczytana
prowansja
czekolada
Przepiórki w płatkach róży
Mistrzyni przypraw
Zorba

fazy ruchu- animacja zjęć Muybridge

Eadweard Muybridge (ur. 9 kwietnia 1830 – zm. 8 maja 1904) -
Zdjęcia faz ruchu konia wykonane przez Eadwearda Muybridge'a
przełom -1872 wykonał zespołem sprzężonych aparatów fotograficznych zdjęcia faz ruchu galopującego konia, potem fotografował inne zwierzęta, ludzi.
Słynna animacja konia w ruchu

Galopujący Bizon, ale cudny, czarno-biały jak z Karola Maya

tańczący w starej, zakurzonej pozytywce z zepsutym dżwiękiem

gify nie chcą się tu ruszyć- ciągle mam klepsydrę- ciekawe dlaczego

środa, 9 kwietnia 2008

Żabiński od nie-tylko-żab

Jan Żabiński
Pod koniec 1945 wrócił do Polski i podjął pracę naukową oraz popularyzatorską, głównie w Polskim Radio. Wygłosił ponad 1500 pogadaneko przyrodzie, stając się ulubieńcem słuchaczy. Od 1947 był członkiem Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Popularyzował akcję przywracania żubra przyrodzie, od 1947 redagował "Księgi Rodowodowe Żubrów".
Jan Żabiński (urodził się 8 kwietnia 1897 w Warszawie, zm. 26 lipca 1974 w Warszawie) – polski zoolog, fizjolog, popularyzator zoologii, powstaniec warszawski. Brat dr Hanny Petrynowskiej.
Stopień inżyniera agronomii uzyskał w SGGW, doktorat z fizjologii obronił w Uniwersytecie Warszawskim, habilitował się w UMCS w Lublinie.
Mając już poważny dorobek naukowy został organizatorem Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, a w 1929 został powołany na pierwszego dyrektora Ogrodu. Pełnił tę funkcję do marca 1951.
W latach 1918-1944 prowadził pracę dydaktyczną w szkołach średnich, w SGGW i tajnym Uniwersytecie Warszawskim.
We wrześniu 1939 ZOO, położne blisko jednej z baterii artylerii obrony przeciwlotniczej Warszawy, zostało silnie zbombardowane. Wiele zwierząt zginęło wówczas lub uciekło z ogrodu. Wiele z pozostałych hitlerowcy wywieźli później do innych ogrodów (m.in. w Królewcu, Hanowerze i Wiedniu). Opustoszałe pomieszczenia Jan Żabiński wraz z żoną Antoniną wykorzystywali ukrywając Żydów szmuglowanych z terenów warszawskiego getta. W przemycie tym Żabiński sam brał udział, odwiedzając getto pod pozorem poszukiwania odpadów do karmienia świń, hodowanych wówczas na terenie ogrodu. W ciągu trzech lat przez ZOO przeszły setki uciekinierów, niektórzy z nich mieszkali w piwnicy willi Żabińskich, znajdującej się na terenie ogrodu. Tę działalność dra Żabińskiego i jego żony instytut Yad Vashem uhonorował, nadając obojgu w 1968 tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Jan Żabiński był żołnierzem Armii Krajowej, dosłużył się stopnia porucznika. Dowodził plutonem w powstaniu warszawskim, ciężko ranny znalazł się w niewoli w oflagu.

Malinowski i jego dzikie życie seksualne

Bronisław Kasper Malinowski (ur. 7 kwietnia 1884 w Krakowie; zm. 16 maja 1942 w New Haven) - jedyny syn Lucjana Malinowskiego i Józefy Łąckiej , polski antropolog społeczny i ekonomiczny, podróżnik a także etnolog, religioznawca i socjolog.
Większość życia zawodowego spędził w Wielkiej Brytanii i USA oraz na wyspach Melanezji, gdzie prowadził badania terenowe. W podróżach towarzyszył mu przyjaciel – Stanisław Ignacy Witkiewicz.
W latach 1902-1906 studiował na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i doktoryzował się tam w 1908 roku (O zasadzie ekonomii myślenia).
W latach 1910-1913 podjął studia i wykłady na London School of Economics and Political Science przy Uniwersytecie Londyńskim. W latach 1914-1920 prowadził badania terenowe w Australii i Oceanii. W roku 1916 doktoryzował się na Uniwersytecie Londyńskim. W roku 1919 poślubia Elsie Rosaline Masson, córkę sir Davida Orme Massona, profesora chemii na uniwersytecie w Melbourne z którą będzie miał trzy córki: Józefę, Wandę i Helenę. W 1927 roku objął profesurę i pierwszą Katedrę Antropologii na Uniwersytecie Londyńskim. Dwa lata później opublikował monografię The Sexual Life of Savages in North-Western Melanesia (Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji). W 1934 roku odbył podróż naukową do południowej i wschodniej Afryki. W 1936 roku otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Harvarda, a od 1939 roku był profesorem Uniwersytetu Yale. W 1940 poślubia malarkę Annę Valettę Hayman-Joyce. Zmarł 16 maja 1942 w New Haven w Stanach Zjednoczonych.

dina i wyimaginowana malarka wiera szczygłowa

córka malarza, świetne są jej malarskie opisy Taszkientu i nieistniejących obrazów...
Dina Ilyinichna Rubina (Russian: Дина Ильинична Рубина; Hebrew: דינה רובינה‎, born 1953 in Tashkent) is a Russian-Israeli prose writer. Her most famous work is Dual Surname (Двойная фамилия) which was recently turned into a film screened on Russia's Channel One.
Po słonecznej stronie ulicy, Dina Rubina
Nostalgiczna opowieść o magicznej krainie dzieciństwa, która istnieje już tylko we wspomnieniach. Skąpane w słońcu, pełne egzotycznych zapachów azjatyckie miasto, choć zapomniane przez świat, tętni życiem. Daje schronienie poszukiwaczom przygód, ekscentrykom, buntownikom, niebieskim ptakom i podejrzanym typom. Po rewolucji bolszewickiej trafili tu oficerowie carskiej armii i wypędzona ze stolicy szlachta, a w czasie wojny z Niemcami - inteligenci ewakuowani z centralnej Rosji, wysiedleni przez Stalina Tatarzy z Krymu, Niemcy znad Wołgi, Koreańczycy z Dalekiego Wschodu oraz niewygodni dla władzy "wrogowie ludu" i dysydenci. W Taszkiencie, niczym w tyglu, w atmosferze tolerancji mieszały się różne tradycje i obyczaje. Na tym barwnym tle śledzimy burzliwe losy dwóch kobiet: matki i córki.
http://www.dinarubina.com/

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Kantor sam sobny

Tadeusz Kantor (urodzony 6 kwietnia 1915 roku w Wielopolu Skrzyńskim, zmarł 8 grudnia 1990 w Krakowie)

O sztuce "Wielopole, Wielopole" opowiadającej o rodzinnym mieście Kantora Franco Quadri napisał: "Kantor połączył w tym przedstawieniu polski mikrokosmos z męką Chrystusa, a Wielopole stało się własnością całego świata".

Z okresu studiów oraz okresu II wojny światowej pochodzą jego pierwsze obrazy i fascynacje teatrem. Podczas okupacji stworzył konspiracyjny Teatr Niezależny, w którym wystawiał dla zaufanej publiczności repertuar narodowy, m.in. "Balladynę" Juliusza Słowackiego i "Powrót Odysa" Stanisława Wyspiańskiego. Odtąd w twórczości Kantora malarstwo i teatr były nierozdzielne. W pierwszych latach powojennych tworzył obrazy w konwencji bliskiej surrealizmowi, a od 1957 roku włączył się w najnowsze poszukiwania sztuki światowej, nawiązując w serii swoich obrazów do informelu. Równocześnie prowadził teatr Cricot 2, gdzie wystawiał sztuki Stanisława Ignacego Witkiewicza, a później także własne. Przekonany, że "sztywne, uświęcone tradycją granice między sztukami należy znieść", działał na różnych polach poza malarstwem i teatrem: organizował happeningi, tworzył dzieła zwane "obiektami sztuki", które spożytkował w scenografii do własnych przedstawień oraz takie, w których fragmenty malowane występują wspólnie z tzw. przedmiotami znalezionymi, często najbardziej banalnymi, tworząc wraz z nimi zagadkową treść obrazu. Tadeusz Kantor, przez bogactwo i różnorodność swoich dokonań, znalazł się w ścisłej czołówce artystów współczesnego świata.

Nadar

Gaspard-Félix Tournachon znany pod pseudonimem Nadar (ur. 5 kwietnia 1820 w Paryżu - zm. 20 marca 1910), francuski rysownik, dziennikarz, karykaturzysta, fotograf, entuzjasta baloniarstwa.

To właśnie w atelier tego fotografa odbyła się pierwsza wystawa impresjonistów. Od 1854 roku opublikował serię portretów fotograficznych portretów współczesnych sobie sławnych postaci. Jego modelem był Franz Liszt, Charles Baudelaire, Hector Berlioz, Gioacchino Rossini, Jacques Offenbach, George Sand, Sarah Bernhardt, A. Dumas, Gérard de Nerval, Édouard Manet, Gustave Doré, Gustave Courbet i wielu innych. Nadar jako fotograf starał się wydobyć osobowość modela, dlatego nie stosował rekwizytów, ani specjalnych teł. Nadar jako pierwszy fotograf na świecie, w październiku 1858 r. wykonał zdjęcia z lotu ptaka - było to zdjęcie Paryża, wykonane z balonu.

sobota, 5 kwietnia 2008

książki do poczytania kiedyś

http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3342068

24 letni lot maldorora

Lautréamont pisał tylko w nocy, siedząc przy pianinie. Deklamował, układał zdania, tworzył swoje prozopopeje biorąc akordy. Ta metoda komponowania doprowadzała do rozpaczy mieszkańców hotelu, którzy, często wyrywani ze snu, nie domyślali się nawet, że to zadziwiający muzyk słowa, niezwykły twórca zdań symfonicznych uderzał w klawiaturę szukając rytmów dla swojej poetyckiej orkiestracji.
Isidore Ducasse urodził się w Montevideo w Urugwaju w rodzinie francuskiego urzędnika konsularnego – Françoisa Ducasse'a. Jego matka, Celestine Jacquette-Davezac, zmarła 2 lata po ślubie. Niewiele wiadomo o dzieciństwie i młodości Isidore'a. Jego chrzest święty odbył się 16 listopada 1847. W wieku około 13 lat przeniósł się do Tarbes we Francji, gdzie uczęszczał do szkół; przebywał w tym rejonie od 1859 do 1863 roku, następnie mieszkał w Pau, po czym ponownie pozostawał w Tarbes i Montevideo. W 1867 osiadł na stałe w Paryżu. Wtedy też zamierzał studiować na politechnice lub w szkole górniczej. Przez 3-letni pobyt w tym mieście dziewięciokrotnie zmieniał miejsce zamieszkania.

Wiosną 1870 zamieszkał samotnie w hotelu przy rue Faubourg-Montmartre 7. Zmarł w wieku 24 lat, o godzinie 8 rano dnia 24 listopada 1870. Z braku szerszych danych podejrzewano, że poniósł śmierć wskutek morderstwa na tle politycznym lub popełnił samobójstwo, lecz nie ma żadnych dowodów dla takich twierdzeń. Akt zgonu, potwierdzony przez 3 osoby, oświadcza, że powodem jego śmierci była choroba.
Twórczość
Początkowo pisał pod pseudonimem literackim Épistemon. W latach 1868-1869 pod pseudonimem Comte de Lautréamont (hrabia de Lautréamont) opublikował swoje pierwsze i największe dzieło, Les Chants de Maldoror (Pieśni Maldorora), uważane za klasyczne dzieło awangardy francuskiej. Pisząc Pieśni Maldorora wzorował się na Wielkiej Improwizacji z dramatu "Dziady" Adama Mickiewicza.
W 1870 zerwał ze swoją wizją twórczości zawartą w Pieśniach Maldorora, która była uważana za książkę drastyczną i bluźnierczą. Krótko przed śmiercią przygotowywał wersję tego utworu oczyszczoną ze skandalicznych fragmentów. W liście z 12 marca tamtego roku do bankiera o nazwisku Darasse pisał: Całkowicie zmieniłem metodę, żeby głosić tylko nadzieję, ufność, spokój, szczęście, obowiązek i prawdę praktyczną.
*******
A tam, na widnokręgu, cóż to za istota, która ma odwagę zbliżać się do mnie, bez trwogi, wśród skoków ukośnych i udręczonych; jakie dostojeństwo i zarazem pogodna słodycz! Spojrzenie ma łagodne, ale głębokie. Jej ogromne powieki igrają z podmuchami wiatru i zdają się żyć. Stwór nie znany mi. Gdy wpatruję się w te potworne oczy, moje ciało drży, pierwszy raz, odkąd ssałem suche piersi istoty nazywanej matką. Dokoła niego widać jakby aureolę olśniewającego światła. Kiedy przemówił, wszystko w przyrodzie umilkło, wstrząśnięte długim dreszczem. Skoro podoba ci się przyjść ku mnie, przyciągającemu cię niczym magnes, nie protestuję. Co za piękna istota! Przykro mi to mówić. Musisz być kimś potężnym, masz bowiem twarz więcej niż ludzką, smutną jak wszechświat, piękną jak samobójstwo.
Chcę, żeby moją poezję mogła czytać czternastoletnia dziewczyna.
Czerwona latarnia, chorągiew grzechu wszystkich tych kobiet, które za niewielką ilość złota codziennie pokazują mężczyznom wnętrze swojej pochwy.
Czy religia Ludzkości nie jest warta tyleż co religia Istoty Boskiej? Czy wieczny temat miłości wyczerpał się? Bądźmy cierpliwi! Jeszcze kilka dni, a Muza podniesie swoją wspaniałą postać z łoża spoczynku i poemat opiewający Młodość, wzlatując z jej świeżych ust, popłynie czysty i spokojny w powietrzu pełnym zapachu wiosny.
Grabarzu, piękna to rzecz kontemplować ruiny miast, ale jeszcze piękniejsze jest kontemplowanie ruin ludzkich!
Jeżeli istnieję, nie jestem kimś innym.
Melancholia i smutek są już początkiem zwątpienia; zwątpienie jest początkiem rozpaczy; rozpacz jest okrutnym początkiem szeregu stopni prowadzących ku złu.

Miłość nie jest szczęściem.
Nie odrzucajcie wiary w nieśmiertelność duszy, mądrość Boga, wielkość życia, porządkiem widoczny we wszechświecie, piękno cielesne, uczucia rodzinne, małżeństwo, instytucje społeczne. Omijajcie szkodliwych pismaków, jak George Sand, Balzac, Aleksander Dumas, Musset, du Terrail, Féval, Flaubert, Baudelaire, Leconte i Strajk kowali !
Nie uchybiajcie najbardziej elementarnym wymaganiom przyzwoitości i nie okazujcie złego smaku wobec Stwórcy. Źródło: "Poezje"

Opiewałem zło, tak jak to czynili Mickiewicz, Byron, Milton, Southey, A.de Musset, Baudelaire itd. Naturalnie trochę przesadziłem podnosząc ton, aby zdziałać coś nowego w duchu tej wzniosłej literatury, która opiewa rozpacz jedynie po to, by przygnębić czytelnika i wzbudzić w nim pragnienie dobra jako lekarstwa.
Źródło: list z 23 października 1869.
Piękne – jak przypadkowe spotkanie na stole sekcyjnym maszyny do szycia i parasola.
Poezja nie jest burzą ani cyklonem. Jest rzeką majestatyczną i urodzajną.

Przekazujcie tym, co was czytają, tylko doświadczenie, które wynika z cierpienia, lecz nie jest już samym cierpieniem. Nie płaczcie publicznie.

Śmierć ma urok tylko dla odważnych. Źródło: "Poezje"
Tak, dobrzy ludzie, minął czas różowych chimer, pozłacanych złudzeń, marzeń, które kołysały wyobraźnię i oprowadzały ją przez kwitnące ogrody Fantazji.
Uczucia są najbardziej niekompetentną postacią rozumowania, jaką można sobie wyobrazić.
Widziałem, jak stawali pod chorągwią śmierci: ten, który był piękny, i ten, który skończywszy życie nie zbrzydł bardziej; mężczyzna, kobieta, żebrak, synowie królewscy; złudzenia młodości, szkielety starców; geniusz; obłęd; lenistwo i jego przeciwieństwo; ten, który był fałszywy, ten, który był szczery; maska człowieka pysznego, skromność pokornego; występek uwieńczony kwiatami i niewinność zdradzona.
Źródło: Pieśni Maldorora

Zastępuję melancholię odwagą, zwątpienie pewnością, rozpacz nadzieją, złośliwość dobrocią, sceptycyzm wiarą, skargi poczuciem obowiązku, sofizmaty chłodnym spokojem i pychę skromnością.
Comte de Lautréamont, właściwie Isidore Lucien Ducasse (ur. 4 kwietnia 1846 w Montevideo, zm. 24 listopada 1870 w Paryżu) – francuski poeta i pisarz, prekursor nadrealizmu; nazywany przez niektórych jedynym romantykiem francuskim
Maldoror

czwartek, 3 kwietnia 2008

Ptak- bestyja z okiem kamery

Krzysztof Ptak - bestyja widząca świat przez obiektyw -czyli w prostokącie- ciekawe jak to wpływa na widzenie poza kamerą-
urodzony 3 kwietnia 1954 w Sulejowie), polski operator filmowy i wykładowca akademicki.
W 1980 ukończył Wydział Operatorski na PWSF w Łodzi.
Jako jeden z pierwszych polskich operatorów filmowych rozpoczął realizację zdjęć techniką cyfrową. Był też autorem zdjęć do pierwszego filmu fabularnego nakręconego z zastosowaniem kamery High Definition do filmu Pornografia (2003).
Za swoją twórczość jako operator filmowy został dwukrotnie nagrodzony Polską Nagrodę Filmową za zdjęcia do filmu Historia Kina w Popielawach (1998) oraz Weiser (2001).
Syn Józefa Ptaka i Aliny Ptak z d. Piotrowicz; kuzyn Bogusławy Cimoszko; szwagier innego polskiego operatora filmowego Przemysława Skwirczyńskiego. Ma z żoną Małgorzatą troje dzieci: Witolda, Anetę i Michała.

Tatarkiewicz- bestyja filozofii szczęścia i estetyki

Władysław Tatarkiewicz -bestyja filozoficzno-estytyzująca-opracował semantyczną analizę szczęścia. Przeprowadził rozważania psychologiczne na temat przeżyć człowieka szczęśliwego i nieszczęśliwego. Dowodził, że nie istnieją wartości poza konkretnymi dobrami, choć mają charakter obiektywny.
urodził się 3 kwietnia 1886 w Warszawie, zm. 4 kwietnia 1980 tamże), filozof i historyk filozofii, estetyk i etyk, historyk sztuki,
Ukończył gimnazjum filologiczne w Warszawie. Studiował na różnych kierunkach (prawo, psychologię, filozofię, antropologię, zoologię, historię sztuki) i na różnych uczelniach (tajne komplety tzw. Uniwersytetu Latającego, w Berlinie, Marburgu (u Hermana Cohena i Paula Natorpa, gdzie przejął się neokantyzmem, który jednak później porzucił), Paryżu, a także na Uniwersytecie Lwowskim).
W czasie I wojny światowej przebywał w Częstochowie, gdzie nauczał algebry i geometrii w Gimnazjum Męskim Towarzystwa Opieki Szkolnej.
Od 1924 był redaktorem naczelnym „Przeglądu Filozoficznego”, w latach 1960–1963 redaktorem naczelnym pisma „Estetyka”. Jeszcze w 1974 wykładał estetykę w Lozannie.
Był naukowcem wszechstronnym. W swych pracach zawarł zagadnienia z teorii muzyki, poezji i plastyki. Zajmował się również estetyką i historią sztuki. Omówił szczegółowo genezę, rozwój i znaczenie podstawowych pojęć estetyki: sztuki, piękna, formy, twórczości, odtwórczości i przeżycia estetycznego.

Lipko -natający budkowy ton, płodny szlagierami

Romuald Lipko - bestyja muzyczna z uchem do melodii, nie wiem jak on to robi, bo nie znam się na kuchni muzycznej ale bez Lipki nie byłoby Wiekiej Budki...urodził się 3 kwietnia 1950 w Lublinie, polski instrumentalista (instrumenty klawiszowe, trąbka, gitara basowa) i kompozytor.
Ukończył podstawową szkołę muzyczną, z liceum muzycznego został wydalony za udział w programie telewizyjnym. Od początku lat 70. Lipko był basistą, a później głównie klawiszowcem i kompozytorem w jednym z najbardziej popularnych zespołów muzycznych w Polsce – Budce Suflera.
Niektóre z jego pierwszych kompozycji w Budce to Piosenka, którą być może napisałby Artur Rimbaud, Zdarzenie oraz Biały demon.
W 1978 przejął rolę lidera Budki Suflera po odejściu wokalisty Krzysztofa Cugowskiego.
Jego największym sukcesem komercyjnym okazała się płyta Nic nie boli, tak jak życie, wydana w 1997 roku. Sprzedała się w ponad milionowym nakładzie.
Sukcesem muzycznym natomiast był występ w nowojorskiej Carnegie Hall i sesja nagraniowa w Village Studio w Los Angeles pod okiem Grega Philinganesa. Współpracował wtedy z Marcusem Millerem, Stevem Lukatherem i Sheilą E.
Romuald Lipko współpracował z wieloma polskimi wokalistkami. Pisał piosenki m.in. dla Anny Jantar (Nic nie może wiecznie trwać), Urszuli, Ireny Jarockiej, Zdzisławy Sośnickiej (Aleja gwiazd), Izabeli Trojanowskiej (Jestem twoim grzechem
nieoficjalna strona

środa, 2 kwietnia 2008

Andersen, syn niepiśmiennej praczki

Urodził się 2 kwietnia 1805 roku w najbiedniejszej dzielnicy Odense jako syn 27-letniego szewca Hansa Andersena i ok. 30-letniej, niepiśmiennej praczki Anne Marie z domu Andersdatter (inne źródła podają, że była o 15 lat starsza od Hansa Christiana). Ojciec umarł z powodu komplikacji zdrowotnych po udziale w wojnie napoleońskiej, matka z powodu alkoholizmu. W dniu urodzenia został ochrzczony w domu, ze względu na to, że w tamtych czasach wiele noworodków umierało zaraz po urodzeniu, a 15 kwietnia został ochrzczony w kościele św. Jana w Odense.
...W krainę baśni pierwsza wprowadziła go babcia (od strony ojca). Andersen spotykał się z nią w szpitalu psychiatrycznym, gdzie przebywał jego chory dziadek. Kilka motywów z opowieści babki zostało później wykorzystanych przez Andersena w jego utworach. Po śmierci ojca i powtórnym małżeństwie matki (z Nielsem Gunersenem) Andersen wyjechał we wrześniu 1819 do Kopenhagi, z zamiarem zostania aktorem. W latach 1820-1821 uczęszczał do szkoły baletowej w Kopenhadze. Próbował także gry w teatrze, ale nie przyjęto go. Karierę rozpoczął jako śpiewak z wysokim sopranem, ale utracił go po mutacji.
..Za wszelką cenę starał się być jak najbliżej teatru, w którym zadebiutował jako autor w 1829 sztuką Kjærlighed paa Nicolaj Taarn (Miłość na Wieży Mikołaja). Od tego czasu pisał sporo sztuk teatralnych, które nie zawsze cieszyły się powodzeniem. Ze względu na brak wykształcenia sztuki pełne były błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i stylistycznych. Krytycy od początku je odrzucali. Dzięki wytrwałości dostał w 1822 stypendium królewskie, które umożliwiło mu dalszą naukę w szkole, a później studia. Pomógł mu Jonas Collins, który od początku wierzył w talent chłopca. W jego synu, Edvardzie Andersen się zakocha, co rozpocznie jego biseksualne przygody. Pewniejsza sytuacja materialna pozwoliła na kontynuowanie pracy twórczej i rozwijanie zainteresowań. Zwiedził niemal całą Europę. Ciekawość świata i ludzi, ale także nieustanny niepokój ducha, poczucie osamotnienia, kompleksy, skomplikowany charakter dziwaka, nadmierna wrażliwość, egocentryzm uniemożliwiały mu znalezienie stałego miejsca i prowadzenie ustabilizowanego życia. Martwił się, iż oszaleje podobnie jak jego dziadek. Miewał stany depresyjne i melancholiczne, a pod koniec życia chorował na gruźlicę.
. Zmarł 4 sierpnia 1875 roku w Rolighed koło Kopenhagi.
Kariera
Debiutował w 1822 zbiorem utworów Młodzieńcze próby wydanych pod pseudonimem William Christian Walter. Twórczości dla dzieci początkowo nie traktował poważnie, raczej jako zajęcie na marginesie pisarstwa dla dorosłych. Choć zastrzegał, iż jego baśnie to pudełka: dzieci oglądają opakowanie, a dorośli mają zajrzeć do wnętrza. Bardzo nie lubił, gdy jego baśnie od początku uznano za dzieła dla dzieci, bez głębszego sensu. Jednak właśnie baśnie przyniosły mu wielki rozgłos i sławę. Pierwszy ich zbiór (Eventyr fortalte for Børn (Baśnie opowiedziane dla dzieci)), został wydany w Kopenhadze w roku 1835, a kolejne tomy ukazały się w latach 1836 i 1837. Zachęcony powodzeniem pierwszej serii, pisarz wydawał kolejne aż do roku 1872. Także dziennik swojego życia. Ilustratorami pierwszych (i wielu kolejnych, do dziś) wydań baśni Andersena byli Lorenz Frølich i Vilhelm Pedersen.
...Hans Christian Andersen * (ur. 2 kwietnia 1805 w Odense, zm. 4 sierpnia 1875 w Rolighed koło Kopenhagi)
to tak, zastanawiam się nad pradziwym Andersenem- jak jeego niby bajki odbiłały jego prawdziwe "nie-życie"

Urodziny Casanowy, który umiał nawijać o seksie i czesto wchodził oknem

Giacomo (Jacques) Girolamo Casanova, kawaler de Seingalt [prawidłowa wymowa: Dżakomo Dżirolamo Kazanowa lub Kasanowa, kawaler de Sęgál] (ur. 2 kwietnia 1725 w Wenecji, zm. 4 czerwca 1798 w Duchcovie)Urodził się w Wenecji w rodzinie aktorów Gaetano Giuseppe Casanovy i Zanetty Farussi jako najstarszy z sześciorga rodzeństwa.
Ojciec umarł, gdy Giacomo miał osiem lat, a matka zwykle występowała za granicą, więc opiekowała się nim babka. Był chorowitym dzieckiem, uznawanym za niedorozwinięte umysłowo. Przebudzenie jego zdolności intelektualnych nastąpiło dopiero w wieku ośmiu lat, gdy czarownica z wyspy Murano wyleczyła go z krwotoków z nosa. W dziewiątym roku życia wysłano go do szkoły doktora Gozziego w Padwie. Z Bettiną, córką doktora Gozziego, przeżył w wieku 12 lat swoją pierwszą (niespełnioną) przygodę miłosną.

W latach 1738–1742 studiował na uniwersytecie w Padwie, gdzie, jak twierdził, w wieku 16 lat otrzymał stopień doktora obojga praw za dysertacje O testamentach i Czy Hebrajczycy mogą budować nowe synagogi (to normalny wiek, ówczesny tytuł doktora ma ze współczesnym niewiele wspólnego). Następnie wstąpił do padewskiego seminarium duchownego, ale po niecałych dwóch tygodniach został stamtąd wydalony za to, że w jego łóżku dwa razy przypadkiem znaleźli się inni seminarzyści. Za wstawiennictwem matki został sekretarzem biskupa miasta Martirano w Kalabrii, ale zniechęcony powszechną nędzą i brakiem cywilizacji, które tam zastał, porzucił Kalabrię po zaledwie sześćdziesięciu godzinach pobytu i udał się do Rzymu.

W 1744 roku został sekretarzem kardynała Acquavivy, ambasadora Hiszpanii przy Stolicy Apostolskiej. Tę posadę musiał opuścić, gdy został niewinnie zamieszany w porwanie córki swojego nauczyciela francuskiego. Następnie zaciągnął się do armii weneckiej i jako chorąży trafił na Korfu i do Konstantynopola.

Po powrocie do rodzinnego miasta w 1745 roku zarabiał na życie grą na skrzypcach w teatrze San Samuele. Po jednym z przedstawień uratował życie senatorowi Matteo Bragadinowi, który doznał ataku serca. Senator, zachwycony jego znajomością kabały, zaczął go traktować jak syna, co pozwoliło Casanovie na hulaszcze życie. W 1749 roku, kiedy z powodu żartu z użyciem ręki nieboszczyka został oskarżony o profanację grobu, postanowił się na jakiś czas usunąć z Wenecji.

był awanturnikiem, podróżnikiem i literatem. Jego pamiętniki – Historia mojego życia – barwnie opisują życie w osiemnastowiecznych stolicach europejskich. Licznym opisom podbojów miłosnych zawdzięcza Casanova to, że jego nazwisko stało się w wielu językach synonimem uwodziciela.

wtorek, 1 kwietnia 2008

Al Gore- od gorejącego klimatu w masowej wyobraźni

Bestyja polityczna-ale wymyślił sobie ważne dla Matki Ziemi zadanie -i robi to profesjonalnie-bo łopatologicznie tłumaczy mechanizm świrowania klimatu ziemskiego i za to go lubię -bo co z tego że ludzie myślacy znają mechanizmy degradacji Ziemi- ludzi myślacych i odpowiedzialnych jest garstka, a Al gore ma jakiś tajemniczy wpływ na tzw wyobraźnię masową -oby działał dalej...
Laureat Pokojowej Nagrody Nobla w roku 2007 za działania na rzecz przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Gore jest też współlaureatem Nagrody Akademii Filmowej (Oskara) za swój film Niewygodna prawda.
Albert Arnold Gore, junior (znany jako Al Gore) (ur. 31 marca 1948) – polityk amerykański, działacz Partii Demokratycznej, wieloletni członek Kongresu, 45. wiceprezydent Stanów Zjednoczonych i kandydat swej partii w wyborach prezydenckich w 2000 roku, kiedy to uzyskał większość w głosowaniu powszechnym, ale przegrał w Kolegium Elektorskim. Z zawodu dziennikarz i autor kilku książek.
W 2006 roku wydał książkę i wziął udział w filmie dokumentalnym An Inconvenient Truth, w którym przedstawia zagrożenie związane z globalnym ociepleniem. 7 lipca 2007 roku zorganizował wielkie koncerty Live Earth na wszystkich kontynentach w Hamburgu, Nowym Jorku, Londynie, Johannesburgu, Sydney, Rio de Janeiro, Szanghaju. Wystąpiły tam wielkie gwiazdy m.in. Madonna, UB40, Metallica i inni. 12 października 2007 otrzymał pokojową nagrodę Nobla.

Max Ernst -umiera na niby 1 kwietnia

Max Ernst to rasowa bestyja h'artystyczna, jeden z moich ulubionych poszukiwaczy przygód artystycznych, eksperymentuje, wymyśla...(ur. 2 kwietnia 1891 w Brühl koło Kolonii, zm. 1 kwietnia 1976 w Paryżu) - niemiecki malarz, rzeźbiarz, grafik i pisarz. Jeden z głównych przedstawicieli surrealizmu.

W 1908 roku rozpoczyna studia filozoficzne w Bonn, gdzie poznaje malarza Augusta Macke (1887-1914) i rzeźbiarza Hansa Arpa (1887-1966), z którymi się blisko zaprzyjaźnia. Ernst zaczyna malować. Dużo również czyta, poznaje dzieła m.in. Freuda (1856-1939). Bierze udział w seansach spirytystycznych.
W 1914 zostaje zmobilizowany i przydzielony do artylerii, a potem do służb pracujących nad mapami; zostaje ranny. W 1918 roku żeni się z Lou Strauss. W 1922 roku, po narodzinach syna Jimmiego, małżeństwo rozpada się. W Kolonii Ernst staje się jednym z najbardziej znanych dadaistów. Swoje kolaże przedstawia na berlińskich Międzynarodowych Targach Dada w 1920 roku. Dzięki temu zwraca nań uwagę Andre Breton, który zaprasza go do Paryża. Wraz z Aragonem, Tzarą i Soupaultem, Breton postanawia zorganizować wystawę prac Ernsta, co wobec panujących we Francji po I wojnie nastrojów antyniemieckich jest wyzwaniem dla opinii publicznej. Ernst nie otrzymuje zresztą wizy i wiosną 1921 roku ekspozycja odbywa się bez jego obecności.

Kilka miesięcy później Andre Breton i Max Ernst spotykają się w Tyrolu, potem Breton i Paul Eluard (1892-1952) z żoną Galą udają się do Kolonii. Max zostaje przyjacielem Eluarda i...kochankiem jego żony. Głoszący wolną miłość Eluard nie protestuje. Pisze wiersze inspirując się dziełami Ernsta, a ten ilustruje poematy Eluarda. Wydają razem kilka zbiorów. W 1924 roku, po oficjalnym powstaniu surrealizmu, Ernst przystępuje do ruchu, z którego zresztą będzie w przyszłości dwukrotnie wykluczany (w 1938 i 1954 roku). Osiedla się w Paryżu w roku 1922. W tym czasie dużo pracuje i kocha się w Marie-Berthe Aurenche, która w jego oczach posiada "wdzięk postaci Botticellego". Porzuci ją jednak dla młodziutkiej Irlandki Leonory Carrington, artystki jak on sam, którą poznał w roku 1937. Ich wielka miłość skończy się jednak tragicznie: Leonora pogrążona w chorobę psychiczną wyjedzie do Stanów Zjednoczonych, gdzie znajduje również schronienie Ernst, ale z inną ukochaną.

Malarz weźmie ślub z Peggy Guggenheim, lecz ich małżeństwo przetrwa zaledwie rok, gdyż w 1942 roku Ernst zakochany jest już ponownie. Wyjeżdża do Arizony z malarką Dorotheą Tanning (ur. 1912), z którą żeni się w roku 1946. Powróci do Francji w 1953 i tu umiera 1 kwietnia 1976 roku.
gnozis art -sztuka inspiracji max ernst
abc gallery

piątek, 21 marca 2008

Jan Sebastian- Płodny Mistrz Ukojenia i Pasji

Johann Sebastian Bach - urodził się 21 marca 1685 w Eisenach, zm. 28 lipca 1750 w Lipsku) – Był ósmym i ostatnim dzieckiem Johanna Ambrosiusa Bacha, miejskiego muzyka i Marii Elisabeth Lämmerhirt.Matka Bacha zmarła w 1694, a wkrótce także nagle zmarł ojciec w lutym 1695 r. Jan Sebastian nie miał jeszcze wtedy 10 lat. Przeprowadził się do swojego starszego brata, Johanna Christopha, który był organistą w Ohrdruf. W jego domu Bach kontynuował przepisywanie nut, naukę i grę na różnych instrumentach.Pochodził z rodu liczącego kilkaset lat. Każdy członek tego rodu nosił imię Johann

Właśnie w Ohrdruf Bach zaczął uczyć się o budowie organów. Organy w kościele w Ohrdruf wymagały, wydaje się, ciągłej naprawy i często posyłano młodego Bacha, by naprawił lub wymienił niektóre części. Organy były najbardziej skomplikowanym instrumentem w całej Europie. Praktyczna wiedza o budowie organów przydała się mu później, kiedy na nich grał.
Bach poślubił swoją daleką kuzynkę, Marię Barbarę, w 1707 r. w Dornheim, po otrzymaniu spadku 50 guldenów. Mieli siedmioro dzieci, czworo z nich przeżyło do wieku dorosłego. Zmarła nagle w 1720 r., gdy Bach podróżował z księciem Leopoldem.
2 żona -Podczas pobytu w Cöthen, Bach poznał Annę Magdalenę Wilcke, młodą sopranistkę. Pobrali się w 1721 r. Mimo różnicy wieku, para tworzyła udane małżeństwo. Anna wspierała jego komponowanie, a Jan Sebastian namawiał ją do śpiewania. Mieli wspólnie 13 dzieci.
Wszystkie dzieci Bacha były uzdolnione muzycznie. Jego synowie Wilhelm Friedemann Bach, Johann Gottfried Bernhard Bach, Johann Christoph Friedrich Bach, Johann Christian Bach i Carl Philipp Emanuel Bach zostali znanymi muzykami, a Johann Christian miał duży wpływ na wczesne dzieła Wolfganga Amadeusza Mozarta. Mimo że było dużo barier dla kariery muzycznej kobiet w tamtych czasach, wszystkie córki Bacha najprawdopodobniej śpiewały i, być może, grały w zespołach ojca. Jedyna córka Bacha, która wyszła za mąż (Elisabeth Juliana Friederica) wybrała na męża ucznia ojca, Johanna Christopha Altnikola. Dzięki dzieciom Bacha zachowało się wiele z jego dzieł. Carl Philipp Emanuell nazywał te dzieła Archiwum Starego Bacha.
W Lipsku, Bach przyjaźnił się z poetą Picanderem, który tworzył potem libretto do wielu jego utworów. Bach z żoną gościli w swoim domu wielu muzyków z całych Niemiec, między innymi Telemanna (który był jednym z ojców chrzestnych Carla Philippa Emanuela). Interesujące jest, że Händel, który urodził się w Halle (około 50 km od Lipska) w tym samym roku co Bach, odbył kilka podróży do Niemiec, ale Bach nigdy nie mógł się z nim spotkać, czego bardzo żałował.
Był człowiekiem niezwykle pobożnym, czemu dawał wyraz w świadomym preferowaniu w swojej twórczości muzyki kościelnej, pisanej "ku większej chwale Bożej"... styl muzyczny Bacha pod koniec jego życia uważany był za anachroniczny, a dzieła za mało wartościowe!.
Pasja według św. Mateusza (BWV 244) na Wielki Piątek. W listach pisał o niej jako o wielkiej Pasji i bardzo dokładnie stworzył manuskrypt dzieła.
Pasja według św. Mateusza – późniejsza, jedna z dwóch pasji jakie zachowały się w całości autorstwa Jana Sebastiana Bacha. Powstała w ostatnim okresie jego twórczości gdy ten zajmował stanowisko kantora przy kościele św. Tomasza w Lipsku. Premiera miała miejsce w Wielki Piątek 15 kwietnia 1729. Potem przeleżała 100 lat w archiwum zapomniana aż odkrył ją i przedstawił światu Feliks Mendelssohn 11 marca 1829 w berlińskiej Singakademie

i

tu tekst Znany z rubasznego humoru, do końca życia uwielbiał zabawy i picie wina. Ostatnie lata życia Bach walczył z postępującą ślepotą.
pasji...pełny życiorys w wikipedii
prywatna strona o Bachu

Jajko i Ostara

Ostara –jeszce przed nie znałałam tej nazwy-po wędrówce w necie widzę, że różnie można obchodzić wiosenną równonoc-spring equinox- a eostar pogańskie święto oznacza też,zwykłą radochę z wydłużania się dnia...moze też znaczyć dla czarownic chyba tzw. sabat mniejszy, obchodzony 21 marca, związany z radosnym momentem zrównania dnia i nocy.Ostara wyznacza początek wiosny. Symboliczny moment kiedy dzień (światło) wygrywa z nocą (ciemnością) jest początkiem okresu radości, płodności i rozmnażania się.
Tradycyjnym symbolem tego dnia jest jajko, które symbolizuje odrodzenie i powstanie nowego życia. z pozoru twrade i martwe, niesie w sobie zalążek nowej istoty. Symbol ten został później przejęty przez chrześcijańską Wielkanoc, podobnie jak jej angielska nazwa EASTER, która pochodzi od imienia starożytnej boginii Eostre – patronki święta wiosny w tamtym regionie. Tradycyjną częścią rytuału na ten dzień jest sadzenie ziaren przez każdego z uczestników w wielkiej, wspólnej donicy.Później każdy po kolei je podlewa. Jest to czynność o dużym potencjale magicznym, dlatego często praktykuje się pobłogosławienie sadzonego ziarna i uczynienie aktu sadzenia symbolicznym zaszczepieniem w sobie i swoim życiu czegoś, co chcemy by w nim trwało i wzrastało (np. miłości, świadomości duchowej, dobrobytu i.t.p.)

Inne nazwy tego święta używane przez niektóre pogańskie tradycje: Alban Eilir, Bachanalia, Dzień Eostre, Dzień Pani.
Druidzi obchodzą
Wiosenna Równonoc, Alban Eilir, zwana również Ostarą, wiązana ze Wschodem, symbolizuje czas Przyjmowania. Przyjmowania Mądrości w taki sposób, w jaki odbieramy promienie wschodzącego słońca, rankiem pierwszego dnia Wiosny. Wschód zawsze był kojarzony z Mądrością i Oświeceniem (nawet biblijni Królowie - Mędrcy przybywali ze Wschodu - przyp. Czeskiego), ponieważ właśnie na wschodzie wstaje słońce. W czasie Wiosennej Równonocy otwieramy się na mądrość i moce, które przynoszą nam jasność i przenikliwość umysłu.
Tradycja ta została przejęta przez chrześcijaństwo i jajko jest także symbolem związanym z Wielkanocą, która ma miejsce w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca.
Ostara, inaczej zwana Festiwalem Drzew, Alban Eilir, Bachanalia, Sabat Zrównania Wiosennego, Dzień Eostre, Dzień Pani lub Rytuał Eostry
Równonoc, ekwinokcjum, zrównanie dnia z nocą. Moment, kiedy Słońce zajmuje na ekliptyce miejsce w jednym z dwóch punktów, w których przecina się ona z równikiem niebieskim, tj. 0° Barana (równonoc wiosenna, ok. 21 marca)
stronka ezoteryczna
zabawa ostara 2006

Tybet dla Tybetańczyków, bojkotujmy Chiny

Chiny, oddajcie Tybetańczykom Tybet!!!
słucham komentarzy w radio, i szlag mnie trafia, ze przypochlebiamy się Chinom mając w dodatku deficyt handlowy; sportowiec to też postać i wzorzec -PRZENIEŚMY OLIMPIADĘ GDZIE INDZIEJ!!!!!!!!
znalazłąm list: OLIMPIADA 2008 w PekiNIE!
APEL do polskich władz i opinii publicznej o wycofanie się z udziału w uczestnictwie w Olimpiadzie PEKIN 2008
Do Igrzysk Olimpijskich PEKIN 2008 został niecały rok. Władze Chińskiej Republiki Ludowej nadal naruszają podstawowe prawa człowieka - raporty Amnesty International, Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, Human Rights Watch, Fundacji Helsińskiej opisują nagminne przypadki egzekucji i wiezienia za przekonania, grabieży narządów od więźniów i zatrzymanych, cenzurę, śledzenie dziennikarzy i próby zastraszania walczących o wolność w komunistycznych Chinach.
KARTA OLIMPIJSKA mówi: Celem Olimpizmu jest umieszczanie sportu wszędzie tam, gdzie może on służyć harmonijnemu rozwojowi człowieka, z nastawieniem na dążenie do stworzenia pokojowego społeczeństwa, które troszczy się o zachowanie godności człowieka. Międzynarodowy Komitet Olimpijski głosi, ze: Rola MKOl jest kierowanie promocją Olimpizmu zgodnie z Karta Olimpijska oraz, ze: MKOl może przyznać swój patronat, w takim terminie i na takich warunkach jakie uzna za właściwe, dla międzynarodowych zawodów wielodyscyplinowych - regionalnych, kontynentalnych lub światowych - pod warunkiem ze odbywają się one w absolutnej zgodności z Karta Olimpijska. W przypadku ChRL można mieć całkowita pewność ze warunek ten nie jest dotrzymany.
Decyzja o przyznaniu przez MKOl wielkiego przywileju organizowania Olimpiady przez komunistyczne Chiny w 2008 roku w Pekinie uznać trzeba za wielki skandal i hańbę. Polska, a za jej przykładem i inne kraje powinny zrezygnować z udziału w Igrzyskach Olimpijskich Pekin 2008. Udział w Igrzyskach Olimpijskich nie jest przymusowy szczególnie, że nie ma najmniejszych problemów z udowodnieniem, iż Olimpiada Pekin 2008 będzie złamaniem Karty Olimpijskiej i zasad Olimpizmu.
Apelujemy do polskich władz i opinii publicznej o wycofanie się z udziału w uczestnictwie w Olimpiadzie PEKIN 2008

OLIMPIADA 2008 w PekiNIE!
www.world-solidarity.org

imiona marzanny

Marzan(n)a, Mora, Morana, Morena, Marena, Marzaniok, Śmierć, Śmierztecka, Śmiertka, Śmiercicha (z indoeuropejskiego rdzenia *mar-, *mor- - śmierć) – słowiańska bogini (demon) zimy i śmierci. Prawdopodobnie złowroga hipostaza Wielkiej Matki, potem zdemonizowana. Słowacka forma teonimu Ma(r)muriena sugeruje związki z Marsem, Marmorem, Mamersem, Mamuriusem Veturiusem (porównaj Morrigan, Badb).
Roślinną hipostazą bogini była prawdopodobnie marzanna (Rubia tinctorum, pol. dial. marzena, sczes. mařena, mařana, ros. marená) dostarczająca czerwonego barwnika (kojarzonego zapewne z krwią, również menstruacyjną), porównaj też: ang. madder < sang. maedere, sgmn. matara, sisl. mathra.
Marzanna występuje też w rekonstruowanym przez R. Katicića micie o Jaryle / Jarowicie, jako jego narzeczona lub żona. Przedstawiana w pieśniach ludowych, jak pasie gęsi, dzwoni kluczami itp., wybierała Jarowita (w folklorze płd. Słowian - Zielonego Jerzego) za męża. Mit mówił o ich boskim małżeństwie i o śmierci Zielonego Jerzego. Marzanna wraz z Dziewanną została wspomniana przez Jana Długosza jako bogini polska.
Marzanna to również nazwa kukły przedstawiającej boginię, którą w rytualny sposób palono, topiono, w czasie wiosennego święta Jarego, aby przywołać wiosnę. Zwyczaj ten, zakorzeniony w pogańskich obrzędach ofiarnych, miał zapewnić urodzaj w nadchodzącym roku. Zgodnie z opisanymi przez Jamesa Frazera zasadami magii sympatycznej wierzono, że zabicie postaci przedstawiającej boginię śmierci spowoduje jednocześnie usunięcie efektów przez nią wywołanych (zimy) i nadejście wiosny.

Kukłę wykonywano ze słomy, owijano białym płótnem, zdobiono wstążkami i koralami. Tradycja nakazywała, aby dziecięcy orszak, z Marzanną i zielonymi gałązkami jałowca w dłoniach, obszedł wszystkie domy we wsi. Po drodze podtapiano Marzannę w każdej wodzie, jaka się nadarzyła. Wieczorem kukłę przejmowała młodzież. W świetle zapalonych gałązek jałowca wyprowadzano Marzannę ze wsi, podpalano i wrzucano do wody. Z topieniem Śmiercichy, również obecnie, związane są różne przesądy: nie wolno dotknąć pływającej w wodzie kukły, bo grozi to uschnięciem ręki, obejrzenie się za siebie w drodze powrotnej może spowodować chorobę, a potknięcie i upadek - śmierć w ciągu najbliższego roku.
Chrześcijaństwo próbowało zakazać tego starosłowiańskiego zwyczaju. W 1420 roku Synod Poznański nakazywał duchowieństwu: "Nie dozwalajcie, aby w niedzielę odbywał się zabobonny zwyczaj wynoszenia jakiejś postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią". Rodzima tradycja okazała się jednak silniejsza. W konsekwencji na przełomie XVII i XVIII wieku próbowano tradycje topienia Marzanny zastąpić (w środę przed wielkanocą) zrzucaniem z wieży kościelnej kukły symbolizującej Judasza, co również zakończyło się niepowodzeniem...
Wierzyli, że trwanie świata i życie człowieka w dużej mierze zależą od istot "z tamtego świata", mniej lub bardziej przyjaznych ludziom. One wszystkie, w pewnych zwyczajowo ustalonych okresach roku, działały ku naszemu pożytkowi. Stąd w tradycyjnej polskiej obrzędowości tak wiele śladów świąt zadusznych. Składane wówczas ofiary stawały się darami dla przybyszów z zaświatów, zobowiązując ich do wzajemności i opieki nad ludźmi, ich dobytkiem oraz zbiorami. Kiedy skończył się czas "pożytecznego" pobytu tych istot na ziemi, wówczas należało je odesłać tam, skąd przyszły, aby nie zaczęły szkodzić.
Być może taka jest właśnie geneza niszczenia Marzanny, zwanej również Moreną, Marzaniokiem (na Śląsku), Śmiercichą, Śmiertką, Śmierteczką, Śmiercią (w Wielkopolsce i na Podhalu). Wszystkie nazwy, w mniej lub bardziej dosłowny sposób, odwoływały się do zmory, moru, śmierci, ponieważ Marzanna była uważana właśnie za uosobienie śmierci, zimy i chorób. Powszechne było przekonanie, że jej unicestwienie spowoduje szybkie nadejście wiosny. Niszczenie kukły odbywało się w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, zwaną w języku łacińskim Laetare, a także Białą, Czarną albo Śmiertną.
Opis topienia Marzanny podany w XVI-wiecznej "Kronice polskiej" Marcina Bielskiego jest zadziwiająco aktualny:
"Za mej to jeszcze pamięci był ten obyczaj u nas jeszcze po wsiach, iż w Białą Niedzielę w poście topili bałwana, jeden ubrawszy snop konopi albo słomy w odzienie człowiecze, który wszystka wieś prowadziła, gdzie najbliżej było jakie jeziorko czy kałuża, tam zebrawszy z niego odzienie wrzucali do wody, śpiewając żartobliwie: Śmierć się wije u płotu, szukający kłopotu etc. Potem najprędzej do domu od tego miejsca bieżali, który albo która się wtenczas powaliła albo powalił, wróżbę tę mieli, iż tego roku umrze. Zwali tego bałwana Marzanna".
Marzanna najczęściej wyobrażała postać kobiety, ale np. na Śląsku chłopcy topili również kukłę mężczyzny, czyli wspomnianego już Marzanioka. Śmiercichę robiono zazwyczaj z wiechcia słomy, który okręcano białym płótnem, ozdabiano wstążkami i koralami. Śląską maszkarę ubierano bardziej bogato strój druhny weselnej: białą bluzkę, kwiecistą spódnicę, fartuch, gorset, chustę na ramiona, korale, wianek z kwiatów i wstążki w słomianych warkoczach. Marzanną-Śmiercichą mogła być również lalka z gałganków -musiała mieć białą sukienkę.
na Podhalu:
"Jak ni mocie bobu,
To nam dejcie chleba.
Bo wos ta śmierztecka
Nie przyjmie do nieba."
Po ich odśpiewaniu "wiosenni kolędnicy" czekali na datki. Najczęściej dawano im jajka, niekiedy drobne pieniądze. Kiedy zapadał wieczór, Śmierć wynoszono poza granice wsi. Dawniej uważano, że to teren nie należący już do świata ludzi, będący przejściem do "tamtego świata".
Należało więc mieć się na baczności. Orszak szedł w milczeniu. Na miejscu "egzekucji" z Marzanny zdzierano ubranie, a samą kukłę podpalano i płonącą wrzucano do wody. Zgodnie z dawnym światopoglądem był to najskuteczniejszy sposób wysłania Śmiercichy w zaświaty.
Bezpieczny powrót do domów był możliwy tylko pod pewnymi warunkami. Należało to zrobić jak najprędzej, w milczeniu i nie oglądając się za siebie. Podobne reguły postępowania możemy odnaleźć w opisach innych obrzędów i tekstach ludowych baśni nie tylko z terenu Polski. Kontakt z zaświatami był bardzo niebezpieczny dla człowieka
Obecnie obrzęd łączony jest z nastaniem kalendarzowej wiosny 21 marca.
źródło: 1arch, wikipedia

równonoc wiosenna- nadzieja wraca

Równonoc wiosenna jest to moment, w którym Ziemia przekracza punkt na swojej orbicie i od tej chwili przez pół roku biegun północny będzie bliżej Słońca niż biegun południowy. Inaczej mówiąc jest to moment przecięcia przez słońce równika niebieskiego w trakcie jego pozornej wędrówki po ekliptyce z półkuli południowej na półkulę północną. Równonoc wiosenna ma miejsce 20/21 marca i wyznacza na półkuli północnej początek wiosny, a na półkuli południowej jesieni. W astrologii równonoc wiosenna wyznacza także początek znaku zodiaku Barana.
W starym kalendarzu rzymskim była początkiem roku (miesiąca Martius). W 155 p.n.e. przesunięto w Rzymie początek roku urzędowego na 1 stycznia.
W 325 równonoc wiosenna wypadała 21 marca i ten termin został przyjęty przez sobór nicejski do obliczania daty święcenia Wielkanocy. Niedokładność kalendarza juliańskiego spowodowała, że w XVI w. równonoc przesunęła się na 11 marca. W wyniku wprowadzenia kalendarza gregoriańskiego w 1582 i pominięcia wówczas 10 dni, termin przesilenia wypada stale w okolicach 21 marca

jare święto w równonoc 21 marca

RÓWNONOC jest zawsze magiczna.i znowu stare piękne święto zostało przysłonione katolickim. na jajkach, symbolach życia "pisze się" wizerunki świętych...
21 marca - Jare. Równonoc wiosenna. Pierwszy dzień wiosny. Święto poświęcone narodzinom nowego życia po mroźnej zimie. W dzień ten malowano pisanki, jajka które były symbolem odrodzenia życia. Święto poświęcone odrodzonemu bogu Jaryle i Rodowi(wiki o słowiańskich świętach) a ponizej wpis w wiki pisany najwyrażniej przez rodzimowierce -nawet nie wiedziałam, ze istnieje rodzimy kościół...jak tu nieraz podkreślałam, akcepuję tylko te religie, które nie przeszkadzają innym...
Jare Święto -pierwszy dzień wiosny- - etniczne święto Słowian, przypadające na równonoc wiosenną (21 marca) lub pierwszą niedzielę po równonocnej pełni Księżyca.
Dla rodzimowierców słowiańskich święto poświęcone szczególnie Matce Ziemi. Towarzyszące mu obrzędy magiczne miały wnieść do domostw energię i radość życia oraz zapewnić dobry urodzaj i powodzenie na cały rozpoczynający się wiosną rok. Najbardziej powszechnym i znanym zwyczajem było (symbolizujące przepędzenie zimy) topienie lub spalenie słomianej kukły, zwanej Marzanną. Zazwyczaj czyniono to przy szczególnym wszczynaniu hałasu – trzaskaniu z batów, terkocie i klekocie grzechotek, śpiewie i grze na wszelkiego rodzaju instrumentach. Również i w tym przypadku nie obyło się ze strony Chrześcijaństwa z próbami zakazania tego starosłowiańskiego zwyczaju, o czym pierwsze wyraźne wzmianki odnajdujemy w 1420 roku na Synodzie Poznańskim. W konsekwencji na przełomie XVII i XVIII wieku próbowano tradycje topienia Marzanny zastąpić (w okresie środy przed wielkanocnej) zrzucaniem z wieży kościelnej kukły symbolizującej Judasza, co również zakończyło się niepowodzeniem.
Po rytualnym symbolicznym przepędzeniu zimy, przychodziła kolej na powitanie i przyjęcie wiosny. Na wzgórzach mężczyźni rozpalali ogniska mające dodatkowo przyspieszyć oczekiwane przyjście wiosny i słonecznych dni. Młodzi wyruszali na łąki i do lasu w poszukiwaniu wierzbowych i leszczynowych witek pokrytych pąkami bazi z których następnie "budowali" wiechy. Sprzątano i wietrzono całe domostwa oraz tzw. obejście, prano i szykowano świeże odzienie, pieczono placki a szczególnie wiosenne kołacze.
Najważniejsze było jednak malowanie jajek - prasłowiański symbol życia, płodności i magicznej siły witalnej. Pisanka była bowiem szczególnym elementem magicznych obrzędów mogących zapewnić zdrowie i dorodność nie tylko domownikom ale i zwierzętom gospodarczym – w tym celu zwykło się nimi pocierać chore miejsca lub toczyć po grzbietach zwierząt.
Dla przepędzenia złych mocy, po zakończeniu wszelkich (mogących trwać nawet kilka dni) przygotowań do właściwego święta, w wieczór przedświąteczny obchodzono całe gospodarstwo i ziołami okadzano każdy jego zakątek.
Nazajutrz obchodzono Śmigus - rytuał który początkowo polegał na uderzaniu się nawzajem rozkwitłymi witkami wierzbowymi, baziami. Wierzono, iż pozwala wygonić to tzw. złe, oczyszcza człowieka i daje mu siłę. Kulminacją Jarego były zazwyczaj urządzane na świętych wzgórzach uroczystej uczty podczas których obdarowywano się kraszankami oraz igrzyska połączone ze śpiewem i tańcem. W pewnych regionach resztki jadła z tych uczt zakopywano w miedzach, celem zwiększenia płodności ziemi. Następny dzień rozpoczynano od obmywania się w świętej wodzie - z czasem rytuał ów przekształcił się w przedpołudniowy zwyczaj oblewania się zimną wodą zwany Dyngusem - miało to moc dodawania ludziom siły życiowej analogicznie tak, jak deszcz daje tę siłę roślinom (w jeszcze późniejszym okresie Śmigus i Dyngus połączono w jeden zwyczaj zwany dziś powszechnie Śmigusem Dyngusem). Wieczorem udawano się natomiast na mogiły przodków, gdzie wspominano zmarłych i pozostawiano dla nich jadło. Ostatnim rytuałem był zwyczaj sadzenia młodych drzewek, w korzeniach których zakopywano kawałki świątecznego kołacza.
W pewnych regionach dodatkowo urządzano barwne pochody zwierząt i ludzi przebranych za zwierzęta. Szły też w nich dziewczęta w brzozowych wiankach i młodzieńcy niosący palmy. Korowód zamykali muzykanci, którzy hałasowali głośno, żeby wywołać burzę, deszcz i pioruny - pierwsza wiosenna burza była bowiem postrzegana jako akt miłosny Peruna z Ziemią (dopiero po pierwszym grzmocie można było rozpoczynać wszelkie prace związane z uprawą roli). W szczególnych przypadkach czarnym i białym wołem orano zarys wioski, co miało dodatkowo chronić jej mieszkańców przed złymi mocami.
mądrości z wikipedii

czwartek, 20 marca 2008

Duda grający na nosie brzydoty i za to go lubię

Jerzy Duda-Gracz - urodzony 20 marca 1941 w Częstochowie,
Był określany jako „wnikliwy satyryk" o ostrym programie publicystyczno-moralizatorskim.
W latach 80. pojawią się groteskowe obrazy polskiej tromtadracji martyrologicznej zakorzenionej w mitologii historycznej i literackiej. Także wątki autoironiczne, zwłaszcza w autoportretach ze stanu wojennego. Przedstawiając siebie jako „kolaboranta” z gazetą na głowie, usiłował artysta zneutralizować krążącą opinię o sobie jako kolaborancie właśnie. Wbrew środowiskowemu bojkotowi robił bowiem wystawy, pokazywał się w telewizji, współzakładał podległy władzom nowy Związek Plastyków. Tłumaczył, że był zawsze malarzem „dla ludzi” i tylko na nich jako widowni mu zależało....

Każdy obraz Dudy-Gracza oznaczony jest numerem i datą -ale daty są z jego klucza. Artysta tłumaczył, że ta dokumentacja miała być początkowo czynnikiem dyscyplinującym młodego malarza. Po latach okazało się to bardzo przydatne w tropieniu falsyfikatów.

Sam artysta tak mówił o swojej sztuce: „maluję świat, który odchodzi, umiera, gdzie więcej jest snu, zdarzeń z dzieciństwa, świat w pejzażu przedindustrialnym. Na moich obrazach nie ma drutów telefonicznych, kabli, anten satelitarnych, samochodów, samolotów - tego wszystkiego, co zaprowadzi człowieka z powrotem na drzewo, jeżeli nadal będzie się tak intensywnie rozwijał pod tym względem" ; „Maluję to, co mi w duszy gra; im bardziej człowiek pierniczeje, tym lepiej wie, że odchodzi, a z nim cały ten świat. Z upływem czasu rodzi się czułość i tęsknota za tym, co bezpowrotne".

Kilka lat temu, przy okazji jubileuszu 25-lecia pracy artystycznej, powiedział, że „żegna się z publicystyką, bo przeszły mu już naiwne pasje poprawiania świata
niebieski Anioł Szopena

Ukończył Państwowe Liceum Technik Plastycznych w Częstochowie (obecna nazwa: Zespół Szkół Plastycznych im. Jacka Malczewskiego w Częstochowie) a następnie Wydział Grafiki filii krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, gdzie otzrymał dyplom w 1968.

Zmarł na atak serca 5 listopada 2004, podczas wieczornej drzemki w trakcie pleneru malarskiego w Łagowie

lamański o dudzie osobnym
strona z galeryjką dudy
wystawa -szopenowska

Latarenkowy mistrz światła świecy- La Tour

Georges de La Tour -urodzony 19 marca 1593 w Vic-sur-Seille, zm. 30 stycznia 1652 w Lunéville)- to jeden z tych wyciszaczy- jak patrzenie w płomień świecy odbity w lustrze- kto tego nie lubi? Ja lubię, zapalam w trudnych chwilach
Ze względu na swoje zainteresowanie światłem jest uznawany za jednego z najbardziej oryginalnych kontynuatorów twórczości Caravaggia. Nocne sceny (nokturny) są zazwyczaj oświetlane świeczką, która nadaje obrazom ciepłego kolorytu. Postaci są lekko uproszczone, zgeometryzowane.
O życiu prywatnym artysty wiadomo bardzo niewiele, podobnie jest z jego wykształceniem. Był synem piekarza i miał dziesięcioro dzieci...Być może swoją młodość spędził w rodzinnym mieście...Nie ma na to żadnych dowodów.
W 1617 ożenił się z Dianą Le Nerf - córką urzędnika książęcego, miejscowego bogacza. W 1621 na świat przyszedł ich drugi syn - Étienne, który tak jak ojciec został malarzem. Gdy w 1639 Lotaryngia stała się częścią Francji, La Tour otrzymał tytuł malarza królewskiego (peintre du roi).
Lunéville - w 1631 miasto nawiedziła epidemia dżumy, przez długi czas toczyła się wojna o Lotaryngię... W 1651 wojna rozgorzała na nowo i w mieście wybuchła epidemia choroby płuc, na którą zmarła żona artysty, a 30 stycznia 1652 roku i on sam.

Po śmierci popadł w kompletne zapomnienie. Został odkryty na nowo na początku XX wieku, przez niemieckiego historyka sztuki Hermanna Vossa. Obecnie de La Tourowi są przypisywane 44 obrazy, ale nie jest wykluczone, że zostaną odkryte nowe. Sprawę utrudnia fakt, iż jego syn Étienne był także malarzem.

ABC- Olga Gallery
Web gallery of art gallery1-La tour

wtorek, 18 marca 2008

Schody do Nieba Józefa Szajny

tylko jak do nich dotrzeć suchą stopą?

można podejść bliżej

Znalazłam schody do nieba Szajny w Centrum Rzeżby Polskiej w Orońsku
piękne są te schody- podobne do takich, jakie sama projektowałam w myślach nad stawem..
Józef Szajna -urodzony 13 marca 1922 roku w Rzeszowie, malarz, scenograf, reżyser...
W okresie okupacji hitlerowskiej był uczestnikiem ruchu oporu, działając w Związku Walki Zbrojnej. Aresztowany trafia do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a później do Buchenwaldu, był więźniem Karnej Kompanii. Przeżycia obozowe znajdują swe odbicie w twórczości. Jego twórczość to technika malarska, połączona z asamblażem i kolażem w której treścią jest zagłada, zniszczenie, przemijanie. Studiował w krakowskiej ASP, dyplom z grafiki 1952, zaś dyplom ze scenografii w 1953.W latach 1955-1966 był współzałożycielem, dyrektorem, dyrektorem artystycznym Teatru Ludowego w Krakowie, gdzie jego twórczość plastyczna w wyraźny sposób wpływa na kształt przedstawień -...to bestyja artystyczna- ma wizje, wierzy w siebie i potrafi innych zapalić do ponurych najczęściej pomysłów, bo Szajna stale odreagowuje cierpienie swoje i ludzkości...
opuszczamy schody, jeszcze ostatni rzut oka

środa, 12 marca 2008

osiołek palmowy dudy gracza

Przyjazd na wiejskim osiołku, wjazd w prowincję tę najbardzie przaśną, która został już tylko chyba w cyklu prowincjonalnym dudy gracza- jak wiadomo mocno wystylizowanym marzeniami i tęsknotami za utraconym polnym polem



taką prawdziwą wieś znam tylko z malartswa polskiego -sami ją wykreowaliśmy, a teraz tęssknimy

Jack Kerouac -wędrowiec z 12 marca

Bestyja z rodziny Wiecznych Wędrowców -nie-zagrzewających-miejsca
Jean-Louis Lebris de Kerouac, urodzony w Lowell, Massachusetts, we franko-amerykańskiej rodzinie. Jego rodzice, Leo-Alcide de Kerouac i Gabrielle-Ange Lévesque mieszkali w Prowincji Quebec w Kanadzie. Jak wielu innych mieszkańców tego regionu, rodziny Lévesque i Kerouac wyemigrowały do Nowej Anglii w poszukiwaniu pracy.Jack Kerouac (ur. 12 marca 1922, zm. 21 października 1969) - amerykański powieściopisarz, poeta i artysta, jeden z najwybitniejszych członków Beat Generation. Tematyka jego książek, w dużej liczbie autobiograficznych, obracała się wokół jego własnych podróży po świecie i przygód z nimi związanych, a także wokół własnych przemyśleń i refleksji dotyczących życia. Jack nie mówił po angielsku aż do szóstego roku życia, w domu posługiwano się językiem francuskim. Jego starszy brat, Gérard, zmarł, kiedy Jack był bardzo mały - pod wpływem tego wydarzenia napisze później książkę Wizje Gerarda.
w Nowym Jorku. poznał ludzi, z którymi miał później podróżować dookoła świata: byli to członkowie tzw. Beat Generation, Allen Ginsberg, Neal Cassady i William S. Burroughs. . W roku 1943 wstąpił zatem do marynarki wojennej, ale wkrótce został zwolniony z powodów psychiatrycznych.

Pomiędzy podróżami morskimi, Kerouac mieszkał w Nowym Jorku wraz z przyjaciółmi z Columbia University. Zaczął pisać swoją pierwszą powieść, zatytułowaną Miasteczko i Miasto, która została wydana w 1950 i dzięki której zdobył poważanie jako autor.

1957, kiedy wydawnictwo Viking Press wydało jego najsłynniejszą książkę, W drodze. Ta najbardziej autobiograficzna książka opowiada o podróży po Stanach Zjednoczonych i Meksyku wraz z Nealem Cassadym (w książce jako Dean Moriarty). Powieść ta jest często określana jako sztandarowe dzieło powojennej, jazzowo-poetycznej, narkotycznej epoki Beat Generation. Kerouac napisał ją podczas sesji "spontanicznej prozy" (strumień świadomości), co pozwoliło mu stworzyć swój własny i niepowtarzalny styl. W pewnych kręgach był czczony jako główny i kultowy już pisarz Ameryki, a z całą pewnością uważano go za rzecznika Beat Generation.
Jego przyjaźń z Allenem Ginsbergiem, Williamem Burroughsem i George'em Whitmanem definiowała pokolenie. Kerouac jest również autorem scenariusza do "beatowego" filmu pt. Pull My Daisy (1958).
W 1954 Kerouac odkrył Biblię Buddyjską autorstwa Dwighta Goddarda, która zapoczątkowała jego studia nad buddyzmem i pragnienie oświecenia. Włóczędzy Dharmy, 1958. Kerouac nawiązał bliskie stosunki z Alanem Wattsem (Arthur Wayne w powieści Kerouaca Big Sur oraz Alex Aums w Desolation Angels). Spotkał również słynnego japońskiego znawcę i propagatora zen, D.T. Suzukiego. Kerouac napisał Wake Up, biografię Siddharty Gautamy Buddy, która do dziś nie została opublikowana.
Śmierć ;Jack Kerouac zmarł 21 października 1969 r. w Szpitalu Św. Antoniego w St. Petersburg na Florydzie. Przyczyną zgonu był wylew, spowodowany zapewne nadużywaniem alkoholu (co było postrzegane jako próba przezwyciężenia wrodzonej nieśmiałości-hm). wędrowiec nadal błądzi czyli wędruje

poniedziałek, 10 marca 2008

Czak,1/4 Czirokez- 8 dan- który zawsze zwycięża

10 marca urodził się z półopbrotu czak-noris, rysunkowa postać prześmiechów, w realu

Carlos Ray Norris, znany jako Chuck Norris, (ur. 10 marca 1940 w Ryan) – amerykański aktor, gwiazda Hollywood, mistrz sztuk walk, baptysta. Siedmiokrotny mistrz świata w karate.

Norris urodził się jako syn półkrwi Czirokeza, półkrwi Irlandczyka, Raya Norrisa i jego żony irlandzkiego pochodzenia, Wilmy Scarberry (według niektórych źródeł po części także Czirokezki). Miał dwóch młodszych braci, z których jeden, Wieland, zginął na wojnie w Wietnamie, drugi, Aaron, jest producentem filmowym. Ojciec Chucka Norrisa, alkoholik, opuścił rodzinę. W wieku 12 lat Carlos Ray przeniósł się z matką i braćmi z Oklahomy do Kalifornii. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do wojsk lotniczych i stacjonował w Korei. W wojsku przybrał pseudonim Chuck. W Korei poznał sporty walki, trenował m.in. tangsudo. W 1962 powrócił do USA, gdzie założył kilka szkół karate. Do jego szkół uczęszczały znane osobistości, m.in. Steve McQueen, który zasugerował mu karierę filmową, ponadto Priscilla Presley i Michael Landon. W 1968 Norris został mistrzem świata w karate w wadze średniej. Rok później magazyn Black Belt przyznał mu tytuł fighter of the year ("zawodnik roku"). Poza tym Norris jako pierwszy człowiek spoza dalekiego wschodu uzyskał 8. dan w taekwondo, był też mistrzem tangsudo. W 1974 zakończył karierę sportową.
W filmie Norris zdobył popularność dzięki roli przeciwnika Bruce'a Lee w Drodze smoka oraz dzięki głównym rolom w serii filmów Zaginiony w akcji. Kolejnym sukcesem Norrisa był serial telewizyjny Strażnik Teksasu, w którym grał główną rolę Cordella Walkera oraz pełnił funkcję producenta wykonawczego (executive producer). Norris wydał autobiografię pod tytułem The Secret of Inner Strength (Tajemnica siły wewnętrznej) oraz najnowszą "Against All Odds:My Story" ("Łamiąc Bariery"). Założył też organizację Kickstart walczącą z przemocą i handlem narkotykami w szkołach. W 1988 wspierał kampanię Georga Busha.

Na przełomie 2005 i 2006 Internet zalała fala często absurdalnych dowcipów i informacji o Chucku Norrisie, zwanych Chuck Norris Facts. niezależnie od swojej antykariery w 2006 stał się radiowcem w stacji Ryana Adams Cardinal Radio a dla amerykańców jest ważną postacią

żródło-wiki

niedziela, 9 marca 2008

Eliade -nieśmiertelność i wolność

Eliade -bestyja -z gatunku Mędrców Kamienai Filozoficznego, bardzo połodny
Urodziny Eliade ze "szkoły morfologii świętości" badającej fundamentalne archetypy religijne, manifestujące się w dziejach religii poprzez symbole, mity, hierofanie oraz rytuały. Istotę jego koncepcji religii stanowi teoria sacrum w opozycji do profanum – dwóch sposobów realizowania przez człowieka własnej egzystencji.
Mircea Eliade, czyt. Mirczja (ur. 9 marca 1907 w Bukareszcie, jako drugi syn kapitana Gheorghe Eliadego i Joany Stoenesco - zm. 22 kwietnia 1986 w Chicago) - rumuński religioznawca, indolog, filozof kultury,
W roku 1921 publikuje swój pierwszy artykuł pt. Jak odkryłem kamień filozoficzny w "Ziarul Stiintelor Populare". Współpracuje z wieloma czasopismami ("Ziarul Stiintelor Populare", "Orizontul", "Foaia Tinermii", "Lumea", "Universul Literar"). Pisze artykuły popularnonaukowe o entomologii, historii alchemii, orientalistyce, historii religii oraz reportaże z podróży po Karpatach i Dunaju, a także nowele i eseje krytyczne. Uczy się włoskiego, angielskiego i hebrajskiego. W latach 1924-1925 pisze powieść autobiograficzną Romanul adolescentului miop. W październiku 1925 roku zakłada pismo "Revista Universitara", zamknięte po opublikowaniu krytycznej recenzji o Eseju o historii powszechnej Nicolae Iorgi.
W 1928 wyjeżdża do Indii, gdzie przebywa do 1932 roku. Doktoryzuje się na podstawie pracy Historia porównawcza techniki jogi w 1933 roku; powiesć Maitrei Eliadego otrzymuje główną nagrodę. W listopadzie 1934 roku zaczyna wykłady pt. Zbawienie w religiach orientalnych, zimą 1935 roku prowadzi seminarium o Docta ignorantia Mikołaja z Kuzy. W 1939 roku wydaje dwa numery czasopisma "Zalmoxis". W tym samym czasie utrzymuje kontakty ze skrajnie prawicową organizacją, Żelazną Gwardią (rum. Garda de Fier), której członkowie 27 listopada 1940 roku zamordowali Nicolae Iorgę. W 1940 powołany na funkcję attaché kulturalnego w ambasadzie rumuńskiej w Londynie. W Rumunii królewska dyktatura Karola II przekształca się w zorientowany na Niemcy totalitarny reżim faszystowski. W1941 roku po zerwaniu przez Wielką Brytanię stosunków dyplomatycznych z Rumunią Eliade zostaje przeniesiony do Lizbony. We wrześniu 1945 Paryż...W tym samym czasie redaguje po rumuńsku Prolegomena do historii religii opublikowane w 1949 roku po francusku jako Traktat o historii religii. W 1948 roku Gallimard wydaje Techniques du Yoga. W 1949 roku poślubia Christinel Cottesco. Na wiosnę tego samego roku wyjeżdża do Włoch, gdzie na zaproszenie Giuseppe Tucciego i Raffaele Petazzoniego wygłasza wykład na Uniwersytecie Rzymskim. W sierpniu bierze udział w w pierwszej konferencji Eranosa w Asconie, gdzie poznaje Carla Gustava Junga, Gerardusa van der Leeuw i Louisa Massignona. W latach 1951-1955 publikuje: Inicjacja, obrzędy, stowarzyszenia tajemne,Szamanizm, Archaiczne techniki ekstazy, Joga. Nieśmiertelność i wolność, Kowale i alchemicy.
reszta w wikipedii
to mój ulubiony znawca szamanów, mitów, snów i ...
to mój ulubiony znawca szamanów, mitów, snów i świętości...
dziękuję: signe
Eliade dawno temu był nie do zdobycia, bardziej legendarny niż czytany, ale jego sacrum- profanum sporo namieszało nam w głowach- na szczęście...zawsze będzie dla mnie waznym kamieniem milowym
kiedyś z wielkim trudem zdobyłam jego Yogę, opasłe tomisko, ale nie posiedziała długo na pólce-ja już wtedy przestałam o tym zachłannie czytać więc miała szansę tylko na tonę kurzu a teraz pewnie zamieszkuje półkę u dawnych znajomych znajomych
tamte czasy:
z jednej strony komuna paskudna, z drugiej katolicyzm nietolerancyjny a Eliade pojawił się jak światełko w tunelu z Jungiem, Cambellem ...jak wielka brama z uchylonymi wrotami- niesmietelnośc i wolność -
widzę, że eliadyzm wrósł cichcem w jedną z moich postaci i krewnych i znajomych królika- jak darowane życie

schody ciągle podparte o niebo zachęcają do wejścia

Stairway To Heaven (tłumaczenie znalezione na wywrotowym śpiewniku)
Schody Do Nieba
Tam jest dama, która jest pewna, że wszystko co się świeci jest złotem I ona kupuje sobie schody do nieba.
Kiedy się tam dostanie to wie, że choćby wszystkie sklepy były zamknięte Wystarczy jej słowo, a dostanie to co chce. Ooh, ooh i ona kupuje schody do nieba.
Na ścianie widnieje znak, ale ona chce być całkowicie pewna,
Bo wiesz, że czasami słowa są dwuznaczne.
Na drzewie obok strumyka jest ptak, który śpiewa, Czasami wszystkie nasze myśli budzą obawy. Ooh, to mnie zastanawia, Ooh, to mnie zastanawia.
Rodzi się we mnie dziwne uczucie, kiedy patrzę na zachód I moja dusza rwie się do ucieczki. W swoich myślach widziałem dym, co snuł się wśród drzew I słyszałem głosy ludzi, którzy stali i patrzyli. Ooh, ooh to mnie zastanawia, Ooh, to mnie naprawdę zastanawia. Szept się niesie, że wkrótce, jeśli wszyscy zanucimy melodyjkę To kobziarz zaprowadzi nas do rozsądku I zaświta nowy dzień dla tych,którzy długo czekali, A lasy zawtórują śmiechem. Jeśli w swym żywopłocie usłyszysz szmer, to nie obawiaj się To tylko wiosenne porządki na cześć Majowej Królowej.
Tak, masz dwie drogi, którymi możesz pójść, ale na dłuższą metę
Zawsze jest jeszcze czas, aby zmienić tę, po której kroczysz. I to mnie zastanawia.
W głowie czujesz szum, który nie chce ustąpić, jakbyś nie wiedziała Kobziarz woła, abyś poszła razem z nim, Droga damo, czy słyszysz jak gwiżdże wiatr? I czy wiedziałaś, że Twoje schody leżą na jego szepcie?
I gdy tak pędzimy wzdłuż drogi nasze cienie są wyższe od dusz.
Tam spaceruje dama, którą wszyscy znamy, Od której bije jasność i która chce nam pokazać Jak wszystko wciąż przemienia się w złoto.
I jeśli będziecie uważnie słuchać, To usłyszycie w końcu tę melodię.
Kiedy wszystko jest jednym, a jedno jest wszystkim Być skałą, która się nie toczy.
A ona kupuje schody do nieba...
.........Z wątku o zeppelinach w lotawicy:
Rocznica śmierci konstruktora sterowców tzw zeppelinów- zawsze mnie fascynowały- płyną tak dostojnie po niebie i są z absolutnie surrealistycznego obrazu- i też z prosto z książek verne'a...w naturze widziałam chyba tylko jeden- stałam z zadartą głową, a cygaro sobie wisiało pod chmurą i nic...
wywołane notką w lotawicy:
Ferdinand Graf von Zeppelin (ur. 8 lipca 1838 w Konstancji, zm. 8 marca 1917 w Berlinie) – konstruktor niemiecki, w 1900 roku zbudował pierwszy sterowiec o konstrukcji szkieletowej.
kto leciał zeppelinem? a tak można latać w każdej chwili: i tak sobie często polatywałam, z trójką zwłaszcza LED ZEPPELIN, LED ZEPPELIN... (Most przywołał muzyczny kontekst,jak zwykle, Most ma wielki zbiór płyt i wie wszystko o muzyce..., ciekawe kim jest ten Most,wiem o nim tylko to co wpisuje w komentarzach. Jest związany z Krakowem no i na pewno ma Kota. jego komentarze są obecnoscią pocieszającą i wspierającą, chociaż niestety nie nadążam za jego erudycją muzyczną, czuję się pewniej w świecie sztuk plastycznych...)
komentarz Mosta: Led Zeppelin no blisko choc daleko ,pojawili sie okolo ...
Led Zeppelin no blisko choc daleko ,pojawili sie okolo Colosseum,i nic wiecej Immigrant song byl mi tak bliski ,ze i nic wiecej Stairway to haven ciagle na rockowym topie i wiecej nic..?No nie, lubie Raising
sand gdzieAlison krauss I R.P Ona umie a jemu sie chce..jeszcze i `
Sixty six to Timbuktugdzie pare raryratasow no nie Led Zeppelin ale Planta to juz tak. BBCSessions mozna a znac trzeba wszystko jak widzisz spoko we mnie ,bo na dym nad ...czekam.
~MostLD, 2008-03-08 22:21

sentymentalna dedykacja dla ciebie, Moście Drogi i Rzeki i innych wędrowców
Pieśń Imigranta
Ach, ach, przychodzimy z krainy lodu i śniegu,
Gdzie słońce świeci o północy, gdzie tryskają gejzery,
Młot Bogów pchnie nasze statki ku nowym lądom,
By walczyć z hordami, śpiewając i krzycząc:
"Valhalla, nadchodzę!".
Posuwamy się dalej wielką żniwiarą
Naszym jedynym celem będzie zachodni brzeg
Ach, ach, przychodzimy z krainy lodu i śniegu,/Gdzie słońce świeci o północy, gdzie tryskają gejzery,/Jak wdzięcznie i cicho pola twe zielone
Mogą szeptać opowieści o rozlanej krwi/O tym jak uspakajaliśmy fale wojny/Jesteśmy twoimi panami.
Posuwamy się na przód wielką żniwiarą, /Naszym jedynym celem będzie zachodni brzeg./Więc lepiej zatrzymaj się i odbuduj wszystko z ruin,/Bo pokój i zaufanie może zwyciężyć/Tego dnia pomimo wszystkich twoich strat.
Immigrant Song
Ah, ah, We come from the land of the ice and snow,
From the midnight sun where the hot springs blow.
The hammer of the gods will drive our ships to new lands,
To fight the horde, singing and crying: Valhalla, I am coming!
On we sweep with threshing oar, Our only goal will be the western shore.dalej tu